3.15.2017

- IV - Niepotrzebne Ci Nic

     Chłopiec otworzył oczy i poczuł przerażenie, kiedy zamigotały przed nimi setki, tysiące barw, których nigdy wcześniej nie był w stanie zobaczyć. Było ich tak wiele, że oślepiały go. Dziwaczna, obca postać przyglądała mu się z zainteresowaniem zza grubych szkieł okularów. Mężczyzna w średnim wieku był zajęty badaniem jego tętna przez co nawet nie zauważył, kiedy Chłopiec się przebudził.
Kręcił głową, przyglądając się wynikom badań aktywności jego mózgu.
     – To ciekawe, a jednak nie rozumiem, nie rozumiem… wygląda na to, że wszystko powinno być w porządku! – pomrukiwał sam do siebie w roztargnieniu.
Miał szpakowate włosy. Kiedyś musiały mieć barwę ciemnego, gorzkiego kakao, ale obecnie pojawiła się między nimi spora ilość siwych kosmyków.
Chłopiec próbował przemówić, ale pozostawał niemy. Czuł się, jakby był Nikim – zawsze w cieniu.
Nawet Nicość była czymś większym od niego…
W końcu mężczyzna go dostrzegł.
     – Matko Boża! Oliver! Widzisz mnie, chłopcze? Wszystko słyszysz? Widzisz mnie?
Mężczyzna najwyraźniej fascynował się każdym, nawet najmniejszym ruchem na twarzy Chłopca.
Chłopiec nie mógł się w żaden sposób poruszyć. Chociaż po tylu latach, które spędził w bezkresnych ciemnościach, teraz widział każdą barwę, która zdobiła lody wszechświata, czuł się bardziej pusty niż kiedykolwiek wcześniej.
Chociaż lód mógł wydawać się ładniejszy, wcale nie stawał się cieplejszy.
      Ta pustka biernie trwała w jego również pustym wnętrzu przez następne sześć lat. Przez ten czas uczony był życia na nowo, jakby ktoś bez jego zgodny nacisnął w jego biografii przycisk „restart”. Nauczył się pisać i czytać oraz rozwiązywać średnio skomplikowane działania matematyczne. Poznał podstawowe zasady fizyki, nauczono go także budowy komórki bakterii. Recytował długie wiersze i płynnie porozumiewał się językiem koreańskim. Kolejno stawiał na swojej czystej ścieżce chwiejne kroki. Był tylko ciekaw, dokąd ta dróżka wiodła. Dokąd? Tego mu nikt nie kazał zanotować…
Miał jednak świadomość, że jego życie przedłużane przez najnowsze zdobycze techniki nigdy nie zastąpi mu tamtego życia, utraconego i pogrzebanego w kartach historii jak każda kolejno mijająca sekunda.
     Żałował, choć nigdy nie poskarżył się głośno, że brakowało mu płuc, dzięki którym mógłby wdychać orzeźwiające powietrze i delektować się nim, wiedząc, że nigdy mu go nie zabraknie. Nie miał także serca, które mogłoby wybijać marsza i grać zawrotne melodie na jedno tylko Jej spojrzenie… Nawet jego własna dłoń tak naprawdę nie stanowiła jego części.
Nadszedł jednak dzień, w którym spojrzał w lustro, przyjrzał się sobie z uwagą i wówczas zrozumiał, że tegoż dnia przestał być Chłopcem.
Chociaż pustka w nim stawała się coraz głębsza nie czuł nic z tego powodu, ponieważ był wewnętrznie pusty.
     Jego sztuczna skóra nie starzała się, jasne włosy nie rosły ani nie przebarwiały się naturalnie z wiekiem. Nie urósł chociażby o cal przez następne czterdzieści lat. W tym czasie wiele wokół (Nie)chłopca uległo zmianie, ale on sam nie został w żaden sposób nadgryziony przez ząb czasu.
Wujek Aiden umarł przed rokiem. Zasnął i już się nie przebudził jako osiemdziesięciodwulatek, a on, Oliver, pozostał wiecznym uczniem liceum.
Jego opiekun nie zdążył jednak powiedzieć mu prawdy o jego rodzicach i bratu. Zbyt bardzo bał się jego reakcji, a przecież zareagowałby „nijak”. Był pusty.
     Oliver pokochał swoją wewnętrzną pustkę, bo prócz niej nic innego mu nie pozostało.
Pamiętał, co powiedział wujek, kiedy odkrył, iż jego bratanek nie potrzebuje do życia tlenu. „To fascynujące! Niepotrzebne ci Nic”.
Teraz chciał mieć przy sobie nawet Nicość. Nie był jednak pewny czy ona, istota nieistniejąca i zarazem pozbawiona serca, potrafiłaby kogokolwiek kochać. Wtedy zrozumiał, że naprawdę są tacy sami. Puści.
     Przypomniał sobie dzień, w którym wujek Aiden wręczył mu do dłoni pędzel, postawił przed nim sztalugę z płótnem oraz paletę rozmaitych barw i poprosił, by zobrazował swój aktualny stan emocjonalny.
Oddał płótno takie, jakim je otrzymał.
„Dlaczego nic nie namalowałeś?” zapytał go mężczyzna.
„Ależ nie, wuju, to Nicość.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No wiesz... skoro już tu zajrzałeś/aś, to zostaw po sobie jakiś ślad, żeby Pani O'Leary mogła ci oddać tarczę albo coś.
Pamiętaj: Każdy komentarz karmi weną.