8.18.2021

Wakacje w Europie Środkowo-Wschodniej [Naruto crack fic]

 Heeej, wrzucam tu wiele randomowych rzeczy jeżeli coś już napiszę po polsku! Może wrzucę też trochę tego co piszę od czasu do czasu po angielsku.

Nie mogę uwierzyć, że po wakacjach rozpoczynam ostatni rok liceum, a gdy zakładałem ten blog, byłem jeszcze w podstawówce. Naprawdę wiele rzeczy uległo od tego czasu zmianie :)

Historia tego fica: napisane w sierpniu 2018 (!!) metodą pół-na-pół (bez żadnych planów poza "wysyłamy akatsuki nad bałtyk") z moją byłą znajomą na messengerze. To wiele wyjaśnia w temacie jakości tego dzieła - a mi się nie chce edytować. Wciąż potrafi mnie rozbawić, więc chyba nie jest okropnie.
_________________________________

AKATSUKI ODPOCZYWA NAD POLSKIM BAŁTYKIEM

Hidan zaklął siarczyście. Kurwa, 4 kilometry do jebanej Ustki, a on 12 godzin pociągiem, autobusem i z buta kitrał się nad jakiś BIWAK! Pocieszała go jedynie perspektywa poznania paru towarzyszek zabawy na plaży. Gdyby nie to, nigdy nie zgodziłby się na ten cholerny wyjazd.

Odmówił pod nosem modlitwę, która nie umknęła reszcie ferajny naelektryzowanej wakacyjnym entuzjazmem. "Daj mi, kurwa, duże cycki, Panie Jashin" ciężko było nie usłyszeć w wesołym melexie.

Spojrzał na stojącego obok Deidare. Nadal czuł się przy nim skrępowany, nie zapomniał jeszcze że podczas jednej z imprez najebał się tak bardzo, że pomylił go z kobietą i zaczął się do niego dobierać.

Blondyn nie przejął się nim, zbyt zajęty robieniem mini-ptaszków z gumy do żucia. Ohyda, chłopak podczas podróży zdążył wykreować cały ptasi klucz i zużył przy tym kilka paczek gum z Biedry.

Kakuzu pokręcił głową, normalnie nie pozwoliłby mu na kupowanie takich głupot, jednak tym razem blondyn wykradł mu je niepostrzeżenie z portfela. Zamierzał go później stosownie ukarać, jednak to musiało poczekać.

Melex zatrzymał się, a kierowca zażądał zapłaty. Tak, oczywiście - Pain „musiał” zapłacić z „jego” pieniędzy...

Z całej grupy Kisame wyglądał na najbardziej zadowolonego. Nie mógł się doczekać aż będą mogli wejść do wody, a on będzie mógł straszyć małe dzieci udając rekina.

- To gdzie ten nasz pensjonacik? - zapytał blondasek, chowając swoje lepkie rzeźby do kieszeni. Sasoriemu chyba pękła żyłka, kiedy to zobaczył i domyślił się, co jego kolega zamierza z nimi zrobić.

- Jaki znowu pensjonat? - Kakuzu był wyraźnie zirytowany. - Byłem pewny że będziemy spać w namiotach na jakimś dzikim polu biwakowym.

Reszta grupy spojrzała na niego sugerując, że nikt oprócz niego nie miałby ochoty się na coś takiego zgodzić.

- Nie mam zamiaru spać na błocie, bo tobie żal nawet na nocleg w schronisku dla psów - prychnął Deidara, wytykając mu oskarżycielsko palcem.

- To policz sobie ten nocleg nas wszystkich razy ten tydzień i dodaj jeszcze zupki instant w torebce Konan i twoje zakupy w Biedrze w Poznaniu. - Deidarze zabrakło nagle palców. - Nie będę twoim sponsorem choćby ci cycki urosły!

- Nie wypominaj mi już tych gum, tylko 4 złote kosztowały, moja sztuka jest chyba tego warta.

- Nazywasz sztuką coś co przeżułeś? Nie rozśmieszaj mnie, wolałbym te 4 złote wyrzucić w błoto - nagle Sasori poczuł, że musi włączyć się do dyskusji.

- Ty akurat jesteś ostatnią osobą, która powinna się odzywać. Wydałeś 13 złotych na ubranka dla lalek.

Itachi westchnął i podał swoje bagaże rozanielonemu Kisame, a Konan zrobiła to samo.

- To była OKAZJA! - odparł czerwonowłosy. - Sam mówiłeś, że ta koronkowa sukienka jest śliczna.

- Oh, przestańcie już - Pain zrezygnowany machnął ręką. - Już i tak za późno, zapłaciłem z góry. Więc pieniądze się zmarnują jeśli nie będziemy spać w pensjonacie.

Kakuzu miał wielką ochotę powiedzieć co o tym myśli, ale odpuścił sobie żeby nie prowokować dalszej kłótni z resztą, skoro miał spędzić z nimi cały tydzień, wolał uniknąć takich sytuacji.

- Liderze, ale ja wzięłam zupki instant, mydło i widelco-łyżkę - zareagowała Konan. - I wrzuciłam chłopakom dodatkowe pary majtek do bagaży na zmianę.

- Dlaczego czuję się jakby matka znalazła moje pornosy? - jęknął Hidan, a Konan posłała mu groźne spojrzenie, zupełnie jakby wiedziała, co zapakował do schowka na skarpetki.

- Hej, nie powinniśmy już iść? Chcę jak najszybciej odnieść bagaże do pokoju a potem iść na plaże- Kisame nadal był niesamowicie podekscytowany. 

- Tak właściwie... to każdy ma osobny pokój czy mamy kilkuosobowe? - spytał Itachi, mając szczerą nadzieję, że będzie miał pokój do swojej dyspozycji, i żaden z tych wariatów nie będzie wisiał mu nad głową.

- Mamy... Okrojony budżet. - Przypomniał im Pain. - Pokoje są trzyosobowe. Możecie się podzielić jak chcecie, ale jak się nie będziecie mogli dogadać lub pani właścicielka będzie się skarżyć na podejrzane dźwięki to was sam rozdzielę. Zrozumiano?

Kakuzu cieszył się, że chociaż w tej kwestii Pain nie był za bardzo rozrzutny. Reszta nie podzielała ich entuzjazmu, jedynie Hidan miał cichą nadzieję, że wyląduje w pokoju z Konan.

- Konan ma osobny pokój - dodał Pain. - Mimo wszystko, pani właścicielka nie jest głupia i nie da pokoju dwóm facetom i kobiecie.

Hidan zaklął, Sasori kichnął, a Kisame zagwizdał, targając bagaże kilku innych osób w stronę plaży.

Itachi pokręciło głową i poszedł w ślad za Kisame. Wszyscy inni zrobili to samo, z lekką irytacją na myśl, że nie będą mogli być w pokoju sami.

W ręce Sasoriego dostała się ulotka najbliższej restauracji. Uśmiechnął się nieznacznie, widząc danie główne.

- Co powiecie na świeżego dorsza?

- Jedliśmy przecież niedawno. A świeży dorsz kosztuje, możecie go złowić jak tak wam zależy. - Kakuzu nie miał ochoty znowu wydawać pieniędzy na jakieś bezsensowne zachcianki.

- Ostatnio jedliśmy 215 kilometrów temu. Nie wiem jak inni, ale ja umieram z głodu i nie mam ochoty stać z wędką przez 2 godziny, żeby złapać jedną rybę.

Kakuzu prychnął i odsunął się od towarzystwa, dla pewności sprawdzając czy portfel i karta kredytowa są na swoim miejscu.

- Nie chcę dorsza z frytkami - oznajmił Kisame.

Itachi zmrużył oczy z irytacją.

- To dostaniesz frytki z talerzem. Pasuje?

- Czuję się dyskryminowany, nie rozumiecie moich potrzeb. - Kisame spojrzał na swoich towarzyszy z wyrzutem. 

- Właśnie. Nie możemy sprawiać, żeby Kisame czuł się gorszy, dlatego żaden z nas nie będzie jadł ani ryby, ani frytek. - Reszta grupy zdawała się ignorować słowa Kakuzu, przez co poczuł się jeszcze bardziej zdenerwowany.

- Mam w dupie potrzeby tej płaszczki, jak chce to tam są krzaczki - warknął Hidan. - Idziemy do tej budy po dorsza dla każdego i koktajl dla blondasa i Konan.

- Czemu wymieniasz mnie i Konan razem? - Deidara wyglądał na urażonego.

- Dobra, idźcie po to jedzenie zanim się rozmyślę.

Pain wszedł do restauracji i zamówił 7 smażonych dorszy, 8 zestawów frytek, 2 koktajle truskawkowe i szklankę wody dla Zetsu. Reszta grupy usiadła przed budynkiem pod ogromnych parasolem, pogrążona w milczeniu, które w ich wykonaniu nie mogło trwać długo.

- Tak właściwie... - zaczął mówić Itachi. - To gdzie my jesteśmy, co to za miasto?

Pain i Kakuzu nagle przyjęli dziwny wyraz twarzy i próbowali udawać, że nie słyszeli pytania czarnowłosego.

- Chyba widziałem tabliczkę "Zadupie". - Hidan bawił się widelcem i udawał, że wbija go sobie w rękę.

- Un, nie, pacanie. - Deidara podstawił mu nóż do masła. - Ja widziałem "Zapadłe".

- Ale wciąż jesteśmy "za", za dupą czy za dołem to bez różnicy - skwitował Kisame, zajadając się frytkami.

- Czemu jesteśmy na jakimś zadupiu? Nie mogliśmy jechać do Gdańska albo Gdyni? - Sasori nie był zbyt zadowolony. 

- To bardzo przytulne miejsce, słyszałem, że są tu bardzo kulturalni ludzie - odpowiedział Kakuzu.

- Dali nam nawet darmowy cukier i gumy dla Deidary - dodał Kakuzu. - Wiesz ile kosztuje nocleg w Gdańsku? Pojedziemy jak sprzedasz całą swoją kolekcję Barbie.

Sasori wzdrygnął się na tę myślę.

- Za takie pieniądze moglibyśmy wyjechać do Chorwacji na przykład. Gdzie ten dorsz? Nie mam cierpliwości do tych kucharzy.

Nagle przez drzwi wyszła młoda kelnerka z czarnymi włosami upiętymi w kok. Hidan poczuł dziwne mrowienie w podbrzuszu, a gdy stawiając przed nim talerz z rybą musnęła jego dłoń nie mógł się powstrzymać i odezwał się do niej.

- Panienko, ja takimi jak ty to nawet na zadupie mogę jechać - oznajmił na tyle głośno, że reszta klientów zaczęła się na nich gapić. Itachi wstał od stołu i oddalił się pod pretekstem odcedzania w samotności kartofelków, by tylko nie musieć tego słuchać. Sasori żałował, że nie może zrobić tego samego, bo w to nikt nie uwierzy.

Dziewczyna spojrzała na niego, jakby nie rozumiejąc co do niej mówi. Po chwili obok niej pojawił się starszy mężczyzna. Jego wygląd nie wskazywał na zbyt wysoki iloraz inteligencji. Konan pomyślała, że jeśli jest ojcem tej dziewczyny, to prawdziwy cud, że udało mu się spłodzić takie ładne dziecko.

- Odwal się od mojej siostry - okrzyknął wielkolud. - Macie tego dorsza i wara.

Sasori prychnął.

- Co to za traktowanie klientów?

- Co to za zarywanie do trzynastolatek?!

Konan westchnęła, bo wiedziała, że znowu będzie musiała się tłumaczyć za całą ferajnę. I znowu nie dostanie za to nawet "dziękuję".

- Bardzo pana przepraszamy, nasz kolega nie jest do końca przystosowany do życia w społeczeństwie. Ma prawdopodobnie zespół Aspergera - szepnęła w stronę mężczyzny Konan.

Jego wzrok nadal był agresywny i sprawiał wrażenie gotowego do walki, ale i tak gestem ręki kazał siostrze wejść do środka budki. 

Później wszyscy zjedli w ciszy. Chyba za bardzo bali się, co może zrobić im kobieta, jeśli tylko się odezwą. Zetsu sączył w spokoju swoją Cisowiankę, kiedy Pain podniósł się i pokazał im zegarek.

- Za piętnaście minut mamy być w pensjonacie i pani właścicielka da nam klucze.

Wszyscy pospiesznie kończyli jedzenie, a parę odpadków które zostały na talerzach zostały zgarnięte przez Kakuzu do torebki, jak to powiedział "na później". 

- No to w którą stronę jest ten pensjonat? - spytał Itachi.

- Według mojej mapy mamy iść cały czas prosto wzdłuż tej ulicy i powinien być po prawej stronie - odpowiedział Zetsu. Cały ten pensjonat był jego pomysłem, ale obawiał się do tego przyznać ze względu na obecność Kakuzu. - Na wprost od naszego niedoszłego pola biwakowego.

Po kilku minutach cała grupa była na miejscu i stała przed małym i przytulnym pensjonatem. Kakuzu nadal posyłał tęskne spojrzenia w stronę pola biwakowego, jednak decyzja już zapadła i nie mógł się od niej odwołać.

Pani właścicielka okazała się bardzo miłą osobą. Jakimś cudem Painowi i Konan udało się przekonać ją, że nie planują robić na jej posesji orgii ani nielegalnego handlu organami (mówiła o wątrobie, ale serca brzmiały bardziej prawdopodobnie). I w końcu lider dostał klucze do pokoi.

- No to kto jest z kim w pokoju? - zapytał Pain, kiedy zostali sami.

Grupa spojrzała po sobie. Było do przewidzenia, że nie dogadają się wcześniej w tej kwestii.

Sasori spochmurniał. Oczywiście, że wyląduje w jednym pokoju z Deidarą, ale bardziej obawiał się kto będzie trzecią osobą. Kakuzu i Hidan na pewno też będą razem. Pozostawał Lider, Uchiha, Kisame albo Zetsu.

- No więc... - w końcu Uchiha się odezwał. - Ja mógłbym być w pokoju z Kisame i Zetsu.

Kiedy Pain zobaczył, że taki stan rzeczy pasuje pozostałej dwójce, wręczył Kisame klucz i spojrzał wyczekująco na Deidarę, chcąc by teraz on oznajmił z kim chce być.

Deidara przestał żuć gumę i spojrzał głupio na resztę osób.

- To ja chcę z Saso, un! - powiedział po chwili zawieszenia artystycznego. - Niech lider sam spróbuje spać z Kakuzu i tym debilem.

- Ee, Liderze - wtrącił wymieniona wcześniej osoba z ubytkiem intelektualnym. - Niech im będzie, ale wylecimy przez nich za podejrzane odgłosy. No, przynajmniej dzieci z tego nie będzie, bo Saso ma drewnianego kuutaasaa.

- Przynajmniej nie rzucam się na wszystko co się rusza. - Czerwonowłosy spojrzał na niego pogardliwie. - Ty nawet Deidarę próbowałeś przelecieć.

- Ugh... - Hidan zacisnął pięści gotów na przepychankę z lalkarzem.

- Nie mówmy o waszych zboczeniach - nagle do rozmowy wcięła się Konan. - Chodźmy już lepiej zobaczyć nasze pokoje. - Dziewczyna czuła niezwykły spokój ducha wiedząc, że nie będzie musiała spać razem z którymś z nich.

- Więc postanowione: Deidara i Sasori mają pokój numer 12. Itachi, Kisame i Zetsu numer 13, ja i tamci dwoje 15, a Konan 6 - oznajmił Pain i wszyscy rozeszli się w swoje strony.

Deidara wciąż stał, ogłupiony, a Sasori z niecierpliwością szarpał go za podkoszulek.

- Nad czym to tak rozmyślasz? - zapytał blondyna, na co Deidara pokręcił głową.

- Czy on właśnie powiedział, że JA mógłbym zajść w ciążę?

Drugi chłopak prychnął.

- Nie umiałby tak świetnie złożyć zdania by obrazić dwie osoby jednocześnie - powiedział coś zupełnie niż myślał. "Tak, a teraz rusz ten cztery litery na górę". - No już, bierz bagaże I idziemy.

- Saso, ja mam tylko plecak, to ty wziąłeś cztery walizki.

Kiedy Hidan wbiegł do pokoju rzucił się dziko na łóżko. Oczywiście spotkało się to z dezaprobatą Paina, a Kakuzu złapał się za jedno z serc, z przerażeniem odkrywając, że je złamał.

- Idioto! - krzyknął, jednak nie zbyt głośno, tak aby właścicielka pensjonatu nic nie słyszała. - Byłeś tu 2 sekundy i już coś zniszczyłeś! Wiesz, że będziemy musieli za to zapłacić? 

Pain ukrył twarz w dłoniach. Żałował, że zgodził się być razem z nimi, ale wiedział, że akurat w tym wypadku Kakuzu ma rację. Nagle w jego głowie powstał plan.

- Spokojnie, przecież możemy przenieść łóżko z pustego pokoju, zanim pani Grażynka coś zauważy - odezwał się, zatrzymując kolejną salwę krzyku Kakuzu.

- To jakieś gówno a nie łóżko jest, przecież tylko na nim kurwa usiadłem, a to już się złamało. - Hidan próbował odgonić od siebie oskarżenia.

Plan wcielono w życie. Hidan poszedł po pomoc Kisame, ponieważ łóżko okazało się za ciężkie by podnieśli je we trójkę. W pokoju Uchihy, Kisame i Zetsu panowała cisza, ponieważ Uchiha znowu zamknął się w toalecie, a Zetsu odprawiał fotosyntezę na balkonie. Kisame wyciągał właśnie z torby kąpielówki w rekinki, płotki i błazenki i robił wyliczankę, które z nich ubrać.

- Zetsuuuu - nagle Kisame przerwał ciszę panującą w pokoju. - Pomóż mi wybrać. Które ci się najbardziej podobają?

Kiedy ten przyjrzał się kąpielówkom leżącym na łóżku, spojrzał na Kisame.

- Nie będziesz czuł się dziwnie nosząc majtki z rekinami? – spytał, patrząc na niego krzywo.

Kisame zastanowił się nad tym przez chwilę.

- Masz rację. Właściwie to nie wiem, kto je spakował. Nie przypominam sobie, żebym takie miał.

- To Konan! - krzyknął Itachi z łazienki.

Oboje nukeninów spojrzało dziwnie w stronę drzwi.

- Konan chodzi w slipkach w rekiny?

Nagle ktoś walnął w drzwi do pokoju z całej siły.

- Zakładajcie majty i idziemy wyrywać foczki na plaży! - Okazało się, że to Hidan.

- Jeśli zepsujesz coś jeszcze... - zaczął narzekać lider.

Niespodziewanie z łazienki wypadł Itachi w czarnych kąpielówkach z chmurkami. Włosy miał upięte w dwa koki po obu stronach głowy. Wyglądał komicznie, ale nikt nic nie powiedział na ten temat.

- Czemu masz majty, które wyglądają jak nasze mundurki? - Hidan nie zamierzał się przyznać, ale sam chętnie by takie założył.

- Sasori zrobił je przed wyjazdem z mojego stroju - oznajmił dumnie Itachi.

Kakuzu poczuł, że żyłka zaczyna mu niebezpiecznie pulsować.

- Macie zamiar oddać za płaszczyk ze swoich kieszeni, tak? - upewnił się, chociaż nikt nie zamierzał tego potwierdzać.

- Wyluzuj, bo dostaniesz kolejnego zawału - ostrzegł go Hidan. - Swoją drogą, ciekawe co u pizdusi. Itacz, chodź do nich z nami to nawet Kenowi kołek stanie.

Kisame porwał kąpielówki w błazenki i rumieniąc się na niebiesko, co na szczęście pozostało niezauważone, poszedł się przebrać.

Kiedy całą grupą weszli do pokoju Deidary i Sasoriego. Ten pierwszy rzucał figurkami z gum przez okno próbując nauczyć je latać, a drugi dogłębnie poznawał zawartość swojej nowej lalki.

- Czemu rozebrałeś tę lalkę? - spytał zniesmaczony Pain.

Gdyby Sasori mógł, z pewnością by się teraz zarumienił, jednak teraz tylko schował lalkę pod poduszkę i wstał.

- Idziemy na plażę? - zapytał chcąc zmienić temat. - A może pochodzimy po wsi i zobaczymy czy jest tu coś ciekawego?

- Do plaży mamy ponad kilometr, więc równie dobrze możemy zrobić i to i to - odpowiedział spokojnie Zetsu.

- Itachi, skąd masz takie fajne gacie? - zapytał zachwycony Deidara. - Też takie chcę.

- Od twojego partnera - skwitował prędko Itachi.

Deidara czuł lekki zawód na wieść, że Sasori nawet nie spytał go czy też takie chce, ale musiał to przemilczeć. Pojawiła się Konan, i jak najszybciej chciała iść na spacer po plaży. Kiedy byli parę metrów od pensjonatu, zobaczyli grupkę mężczyzn koszących zboże.

- O kurwa oni też mają kosy! - Hidan wyglądał na zadowolonego. Przez chwilę myślał, że wykorzystują je do takich samych celów, co on.

- Jesteśmy na takim zadupiu, że tu nawet kombajny nie dotarły. - Deidara zdecydowanie nie podzielał entuzjazmu Jashinisty. 

- Cicho bądź, bo usłyszą - skarciła go Konan.

Niespodziewanie Hidan odskoczył od grupy i pobiegł w stronę chłopów ze swoją kosą.

Mężczyźni spojrzeli dziwnie na przybysza w kąpielówkach i potrójną kosą.

 - E, panie, kdzie takie sprzedajo? - zapytał Hidana.

- Czy to się na owsa nadaje? - spytał drugi.

Hidan zaniemówił i uśmiechnął się od ucha do ucha.

- I na owsa, i na baby! - krzyknął przez pole.

Trzeci rolnik poprawił słomiany kapelusz i zagwizdał.

- To pinknie, a jak podtrójna to za trzech robotę zrobi. Chodź do nas, nico do kieszeni wpadnie.

Hidan wesoło przytaknął i zabrał się do roboty, podpytując chłopów o kobiety w okolicy. Pain i reszta patrzała na to zdziwieni.

- E, liderze - szepnął do niego Deidara. - Może go zostawimy?

Rudowłosy kiwnął głową i reszta grupy, uboższa o jedną osobę, ruszyła dalej w stronę plaży. Szczerze mówiąc nikomu go nie brakowało, wręcz przeciwnie - Kakuzu cieszył się, że Hidan cokolwiek zarobi i chociaż zwrócą mu się jakieś grosze.

Kiedy dotarli do plaży rozdzielili się. Pain pomógł rozłożyć Konan parasol pod którym położyła się, a parę metrów dalej rozłożyli się Sasori i Itachi. Kisame nawet na chwilę nie siadł na piasku, tylko od razu skoczył do wody, powodując jej rozbryzg.

Zetsu przyczaił się z tyłu, na wydmach obok krzaka, rozkoszując się słońcem i wodą. 

Czas mijał im przyjemnie. Nawet Itachi nieco się przybrązowił zamiast zrobienia się czerwony jak burak, a Sasori wysmarował się przeciwsłonecznym lakierem i założył ciemne okulary. Nikt nawet nie zainteresował się, gdzie zniknął pewien blondyn w przedostatnim stadium dojrzewania.

Deidara od jakiegoś czasu miał w głowie pewien plan. Zapadłe było idealnym miejscem do jego zrealizowania. Miał dość ludzi żartujących z jego wyglądu, lub uważających go za kobietę. Teraz jednak miał w głowie pomysł dzięki któremu wszyscy zaczną go traktować poważnie.

Po drodze na wybrzeże chłopak zobaczył inną knajpę, a przed nią kilka całkiem ładnych dziewczyn. Siedziały w ciemnych okularach przed budynkiem na ławce, chichocząc. Brunetki, blondynki, nawet jakaś farbowana ruda. Deidara postanowił tam wrócić, jednak na miejscu już ich nie zastał. Postanowił wejść do środka i kupić coś do picia, by wytrzymać te upały. Liczył, że może jakaś jeszcze się pokaże.

Kiedy wszedł do knajpy zobaczył rosłej postury kobietę mniej więcej w jego wieku. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała zbyt pociągająco, jednak kiedy napotkał jej wzrok, jego serce zabiło szybciej. Zakłopotany spojrzał na swoje buty i mruknął że chce wodę z cytryną.

- Proszę bardzo! - pisnęła wysokim głosem i Deidara musiał na nią zerknąć.

Miała na twarzy pomarańczową maskę i krótko ścięte włosy. Jej głos zupełnie nie pasował do jej postury.

Deidara usiadł przy barze i przez parę minut walczył ze sobą, nie wiedząc czy powinien się odezwać do dziewczyny. Nie była osobą, która zrobiłaby wrażenie na Hidanie, ale teraz się dla niego to nie liczyło. Miała w sobie coś, co go do niej przyciągało.

- Jak masz na imię? - odezwał się w przypływie odwagi.

- Tobi. Pracuję tu do końca lata. Ty też jesteś tu na wakacjach? - odpowiedziała barmanka.

- Tak, z "przyjaciółmi", un. Dzisiaj przyjechaliśmy - odpowiedział.

Tobi kiwnęła głową.

- Zostawili cię? - zapytała słodko.

- Nie. Chciałem chwilę odetchnąć, oni są... Dość dziwną grupą ludzi.

Tobi nie zdążyła odpowiedzieć, bo do budki wszedł kolejny klient. Kiedy składał zamówienie, Deidara zdążył wnikliwie przyjrzeć się dziewczynie. Wyglądała bardzo zagadkowo. Gdy klient odszedł od baru i usiadł przy jednym ze stolików, Deidara znowu zagaił rozmowę.

- Tak właściwie... Może nie powinienem o to pytać... Ale czemu nosisz maskę? - Chłopak czuł zakłopotanie, zadając to pytanie.

Dziewczyna przez chwilę milczała, ale w końcu się odezwała.

- Bo mi mordę Obito. Kiedy byłam tu parę lat temu napadli mnie jacyś nadmorscy dresiarze. Blizny po ich ataku są zbyt duże, żeby je jakoś inaczej zamaskować. - Piskliwy głos dziewczyny nie brzmiał, jakby była tym szczególnie poruszona. 

- Oh... - Deidarze zrobiło się jej żal.

- To nic takiego. Nauczyłam się z tym żyć.

Nie mógł oderwać od niej wzroku, gdy polerowała szklanki. Tobi zachichotała niezręcznie.

- Ale ty jeszcze się nie przedstawiłeś - zauważyła, obserwując go jednym okiem. Wydawał się miłym chłopakiem.

- Oh, faktycznie. Nazywam się... - zanim skończył, drzwi do knajpy gwałtownie się otworzyły. 

- Tej, Deidara! Tu jesteś! - Przed blondynem stanął Hidan w słomianym kapeluszu. - Co to za jucha z tobą rozmawia? Może nas zapoznasz?

- Spędziłeś ledwie godzinę na sianokosach i już udajesz chłopa? - Deidara był na niego wściekły, jednak nie mógł robić mu afery przy Tobi.

Hidan usiadł ciężko przy barze.

- Te, panienko... Polej piwa - rzucił, nawet nie zerkając na dziewczynę za ladą.

Tobi posłusznie nalała nowemu klientowi alkoholu, a wtedy Hidan przyjrzał jej się dokładnie i zaczął niemal turlikać się po posadzce ze śmiechu. Jasnowłosy rzucił mu gniewne spojrzenie.

- No co znowu ode mnie chcesz, człowieku? Widziałeś jak ona wygląda? Niektórzy chłopi z którymi kosiłem mieli bardziej kobiecą posturę. I co ona ma kurwa na twarzy? To jest dynia jakaś czy co? - Jashinista nie powstrzymywał się, i nic nie robił sobie z tego, że dziewczyna wszystko słyszy.

- Ty... Idziemy! – Deidara nie wytrzymał. Chwycił go za kołnierz i wyciągnął z baru.

- Co ty odpierdalasz? Piwa nie dopiłem! - Z twarzy Hidana zniknął uśmiech.

Blondyn zignorował i dalej prowadził go na plażę, do reszty grupy.

- Nie będziesz mi dziewczyny obrażał! - krzyknął tak głośno, że nawet Kisame wyszedł z wody, a Sasori ściągnął okulary przeciwsłoneczne.

- Co znowu zrobiliście? - zapytał zapobiegawczo Pain.

Deidara usiadł z rezygnacją na piasku.

- Obraził mi dziewczynę, un! - powtórzył. - Liderze, może go Kisame utopić?

Reszta towarzystwa spojrzała dziwnie nie na Hidana, lecz na samego blondyna. Deidara i płeć żeńska? To nie był już czasem homoseksualizm?

- Żartujesz?! Myślałem że tak się wkurwiłeś bo poczułeś jakąś solidarność jajników czy chuj wie co, a ty zarywasz do tego paszkwila? - Hidan był równie zdziwiony, co reszta towarzystwa.

-Nie nazywaj jej tak! Ona ma na imię Tobi! - Blondyn miał zamiar bronić dziewczyny ile będzie trzeba.

- Imię też ma spierdolone. Weź człowieku, nie jesteś chyba aż tak zdesperowany.

- Jeśli się w tej chwili nie pogodzicie to wracamy i zamknę was razem w toalecie. Będziecie siedzieć aż się pogodzicie - zagroziła Konan.

Kisame zrobił minę zbitego psa.

- E, Liderze - zawołał - powiedz Konan, że nie kary grupowe są wbrew prawom człowieka i ryby.

Pain westchnął i owinął się mokrym ręcznikiem.

- Konan to jedyna osoba, która jest ponad liderem - rzucił posępnie. - Wracamy.

Nikomu się to nie podobało, ale słowo jedynej kobiety w otoczeniu było świętością.

Kiedy dotarli do pensjonatu zaczęło się już ściemniać. W drzwiach przywitała ich pani Grażyna i oznajmiła, że zaraz poda kolację. Po wejściu do jadalni wszyscy usiedli przy stole i czekali aż pojawi się na nim jedzenie. Kiedy wszystko było przygotowane, pani Grażyna usiadła razem z nimi. 

- Sama prowadzi pani pensjonat? - Itachi nagle wciął się w rozmowę między nią a Konan.

- Cały rok sama zajmuje się wszystkim, ale na wakacje przyjeżdża pomagać mi moja bratanica. Dzisiaj jej tu nie było, bo zastępowała mojego znajomego w jego barze. Wydaje mi się, że zaraz tu wróci i zje z nami - odpowiedziała wesoło starsza kobieta.

- Ee... Czy to ten bar w Orzechowie? - zapytał zaskoczony Deidara.

Pani Grażynka uśmiechnęła się do niego.

- Więc już ją znasz? Zawsze była nieśmiała, ale odkąd ją obito jest jeszcze gorzej.

Hidan się zakrztusił sałatką.

- To ten babochłop w posranej masce?

Przy stole zapadło grobowe milczenie. Towarzystwo posłało mu mordercze spojrzenie.

- Ciociuuu, jestem!

- O wilku mowa - szepnął Hidan do Kakuzu.

Kiedy dziewczyna weszła do jadalni wyglądała na lekko oszołomioną. Na początku nie wiedziała, co powinna zrobić, ale kiedy ciotka zaczęła ją przedstawiać poczuła się trochę swobodniej. W momencie kiedy przyszedł czas na przywitanie się z blondynem, zaśmiała się cicho.

- Więc masz na imię Deidara? Miło mi cię poznać - odezwała się do niego cicho.

- Wiesz... Szybko się rozstaliśmy w knajpie. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe wybuchu Hidana? On już taki jest, nie da się go zrobić bardziej normalnego. Uwierz, że próbowaliśmy, un – zakłopotany, spojrzał na nią wyczekująco.

Tobi usiadła przy swojej cioci i pokręciła głową.

- Jasne, że nie. Nie można przecież mieć wpływu na innych.

Zrobiła sobie kanapkę z wędliną jak gdyby nigdy nic i dołączyła swobodnie do posiłku. Od czasu do czasu odpowiadała grzecznie na pytania lub słuchała porad Konan odnośnie sztuki układania serwetek.

- Dobranoc - powiedziała życzliwie pani Grażyna po posiłku. - Ach, zapomniałabym! O tej porze jest mnóstwo komarów. Dlatego w pokojach macie takie urządzenia z wymiennym wkładem do podpięcia do gniazdka.

- Dziękujemy za pyszną kolację - podziękował życzliwie Pain, bo wiedział, że oprócz niego czy Konan nikt o tym by nie pomyślał.

Grażyna kwinęła z uśmiechem głową i poprosiła Tobi o posprzątanie po kolacji. Reszta grupy ulotniła się w obawie, że oni również będą musieli jej w tym pomóc. Deidara przez chwilę wahał się czy z nią nie zostać, ale stwierdził, że lepiej będzie jeśli na dzisiaj da jej spokój. Kiedy wszedł do pokoju zobaczył modlącego się Hidana. 

- Co ty tu robisz? Mieliśmy iść spać, a to nie jest twój pokój - wytknął blondyn, ciągle mając jeszcze do niego żal o jego wcześniejsze zachowanie.

Hidan posłał mu pełne wyrzutów spojrzenie.

- Oddaję te pierdolone komary w ofiarze Jashinowi - oświadczył, jakby chciał dostać za to jakiś order za wojenne poświęcenia.

Deidara zamrugał.

 - Przynajmniej raz się na coś przydasz.

Z toalety wyszedł przemoczony Sasori i zaczął ostukiwać drzwi i framugi okien. Pozostała dwójka przyglądała się mu w ciszy, zastanawiając się co znowu odwala lalkarz.

- Co ty robisz? - spytał w końcu Deidara.

Sasori spojrzał tylko na niego, a potem wrócił do wcześniej wykonywanej czynności. Nawet Hidan, przerwał swoje modły i rozejrzał się po pokoju. 

- Popierdoliło cię do reszty? Idź obmacywać te swoje lalki, a nie stukaj we wszystko jak niedorozwinięte dziecko - syknął w jego stronę Jashinista. - Jak Konan to usłyszy to będzie na mnie!

Sasori przyłożył ucho do łóżka.

- Ach, więc wszystko jasne - powiedział spokojnie. - Deidara, ty śpisz na tym.

- Dlaczego? - dopytywał się jasnowłosy.

- Bo w tym są korniki.

Nastolatek pokręcił głową, ale zgodził się nie mając ochoty na dalsze dyskusje. Hidan, wytrącony z równowagi, wyszedł z pokoju przeklinając i narzekając pod nosem, że Jashin nie będzie zadowolony z  jego dzisiejszej ofiary.

Poszedł do swojego pokoju, ale tam Pain układał się już grzecznie na łóżku, a Kakuzu kradł mydło z łazienki i postanowił się wycofać. Zapukał do pokoju Kisame, Zetsu i Itachiego, ale nikt mu nie odpowiedział, więc poszedł sprawdzić co robi Konan. Jeszcze nie oglądał jej pokoju. Z zaskoczeniem odkrył, że kobieta nie zamknęła drzwi ani do środka, ani do toalety i postanowił wejść do wewnątrz bez najmniejszego uprzedzenia.

Kiedy to zrobił, poczuł szybką fale satysfakcji, jednak po chwili została ona zastąpiona strachem o własne życie. W momencie, kiedy napotkał wzrok Konan, która miała na sobie tylko stanik i krótkie spodnie od pidżamy, pojął, że jego nieśmiertelność jest niczym w starciu z gniewem kobiety.

Było w tym coś jeszcze - Konan nie miała makijażu. Czy widział ktokolwiek ją bez tapety na twarzy? No, może Pain ją widział. To nikogo by nie zaskoczyło, ale Konan bez makijażu... nie była Konan.


- Co ty robisz? - zapytała chłodno.

Hidan ściągnął słomiany kapelusz, przyciskając go do serca.

- O, tak se myśle, żem anioła zoczył...

Kobieta zmarszczyła brwi, nakładając na siebie szybkim ruchem koszulkę. Kiedy to zrobiła podeszła do Hidana i z całej siły uderzyła go w twarz, tym samym wyrzucając go z pokoju. Próbował coś jeszcze powiedzieć, ale zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.

Hidan rozmasował obolałe miejsce, wiedząc, że ślad pozostanie na długo i jeszcze dłużej. 

- I co, pójdziesz się naskarżyć liderowi, co?! - warknął do siebie, wracając do własnego pokoju.

W jego umyśle już jawił się plan. Ta kobieta już do końca życia nie zapomni, że nie można go tak traktować. Nie; nie zrealizuje go dzisiaj, nie jutro, ale z pewnością wkrótce pożałuje...

„Hm, jaki ona ma rozmiar cycków?” zastanawiał się z opóźnieniem, ponieważ nie miał wcześniej czasu się im dokładniej przyjrzeć. Kiedy wszedł po pokoju, to pytanie nadal go dręczyło. Stał chwilę w miejscu po czym podszedł do łóżka Paina i szturchnął go dwa razy.

- Czego chcesz? - spytał ospale rudowłosy.

- Liderze, jaki rozmiar cycków ma Konan? - Z pełną powagą zapytał Hidan.

Pain nagle otrzeźwiał i spojrzał na niego dziwnym wzrokiem.

- Piersi Konan mogą ci się tylko pomarzyć - warknął. - A teraz idź spać. Już cisza nocna.

Kakuzu poprawił sobie drugą poduszkę przyniesioną z innego pokoju i po jednym rzucie oka już widział, co spotkało jego ułomnego kolegę.

- Chcesz loda?

Hidan spojrzał na niego, jakby spadł z kosmosu.

- Po loda to ty idź do blondaska. Kurwa, idę spać, bo się z wami na poważnie pogadać nie da.

Rzucił się na łóżko, które okazało się nieco solidniejsze od poprzedniego. Kakuzu zgasił światło dla oszczędności, a Pain owinął się kołdrą. Mimo to Hidan nie mógł zasnąć i wiercił się po łóżku. Coś mu wciąż nie dawało spokoju. Nie, nie chodziło wcale o sianokosy, ukochaną Darusia czy cycki Konan. Był to pewien natrętny komar. Mógłby go złożyć w ofierze, ale to z pewnością spowodowałoby „podejrzane dźwięki:. Krzątając się na palcach po pokoju, znalazł podejrzane pudełko. „Zielona moc. Wkłady do elektro” głosił napis. Hidan postanowił spróbować. 

- A chuj, najebię się - mruknął, zaciągając się.

Przez chwilę czekał na przypływ przyjemności, jednak zamiast tego zaczął czuć się dziwnie. Po chwili poczuł odruch wymiotny, jednak nawet przez myśl nie przeszło mu, że powinien pobiec do łazienki. Kolokwialnie mówiąc narzygał na dywan, dość głośno przy tym przeklinając.

Pain obudził się pierwszy i zaspanym wzrokiem przyglądał się, nie reagując. Kakuzu aż podskoczył.

- Co tak napierdala? - krzyknął.

Pain próbował oddychać przez kołdrę, która robiła za alternatywną maskę antysmogową.

- Hidan zarzygał nam dywan.

- Kurwaaa - złapał się za głowę Jashinista. - Co to za gówno? Nawet dopalacze od Stasia nie smakują tak chujowo.

Kakuzu wstał, zasłaniając nos ręką, i wziął do ręki opakowanie, z którego wcześniej zapalił Hidan. „Zielona moc. Wkłady do elektro” z pewnością nie były przeznaczone do tego, do czego wykorzystał je Hidan. Kakuzu schował twarz w dłoniach i skrył się pod kołdrą.

- Masz to posprzątać - rozkazał Pain, robiąc to samo co Kakuzu.

Była to na szczęście ostatnia rzecz, jaka ich spotkała tamtego dnia. Lider postanowił, że na następne wakacje zakopie i rozczłonkuje Hidana, byleby nie psuł im wakacji.


______________________

Zapadłe istnieje. Pole namiotowe też. Bar w Orzechowie przynajmniej kiedyś był. Żaden z autorów nigdy tam nie był, więc wszystko inne to fikcja literacka. "Zielona moc. Wkłady do elektro" to prawdziwe wkłady na komary. Przynajmniej istniały kilka lat temu.
Istnieje tego kolejna część, ale jest dużo mniej zabawna, i niedokończona z powodu urwania kontaktu. :c