Życie jest całkowicie pozbawione sensu.
Jestem cały mokry, a na mojej kurtce brak chociaż jednej suchej niteczki. Polar nasiąknięty wodą jest cięższy. Do tego mój autobus spóźnia się o całe piętnaście minut. Nawet kwadrans stania na deszczu wydaje się najdłuższą chwilą w życiu.
Normalne, spokojne życie jest kuszące. Słodkie i pociągające jak Empuza - która w jednej chwili namiętnie cię całuje, a w drugiej wysysa całą energię, pokazując prawdziwe oblicze. Czy ja nie przypadkiem nie trafiłem na jedną z nich? Chyba nie zauważyłem...
Jason mówi, że jestem antyspołeczny. Wcale nie - to ludzie są antyspołeczni, więc się wyróżniam. Cóż za pycha...
Wszystko zdaje się iść nie tak, inaczej niż powinno, tak jak czarny kot - swoim torem, własną ścieżką.
Szara ulica zdaje się być dłuższa we mgle, wśród oparów samochodów unoszących się w powietrzu. Ledwo widzę światła samochodów.
Jest, nareszcie. Właściwy autobus zatrzymuje się, już nie ważne, że dwadzieścia minut po czasie. Ważne, że w ogóle.
Siadam przy jakiejś chorobliwej staruszce, która zaczepia mnie co chwilę pytaniami o szkołę, imię, rodzeństwo...
- Miałem siostrę... - Wyglądam przez okno, rzucając ostatnie spojrzenie przystankowi oraz ciemnej ulicy.
Zielona miękka czapka pojawia się niespodziewanie, a jej właścicielka odwraca się i macha zawzięcie, uśmiechając się. Twarz jest znajoma. - Mam siostrę.
Tą jedną, jedyną chwilę wierzę, że tak jest. Nauka mówi, że na świecie istnieje sześć identycznych osób. Czy to przypadek, czy zarządzenie Mojr?
Chcę się wyrwać z pojazdu, ale jest za późno. Jestem już daleko. Zawsze byłem zbyt daleko niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No wiesz... skoro już tu zajrzałeś/aś, to zostaw po sobie jakiś ślad, żeby Pani O'Leary mogła ci oddać tarczę albo coś.
Pamiętaj: Każdy komentarz karmi weną.