Cholera, jestem dzieckiem ulicy.
Od dłuższego czasu nie widziała ojca. Czuła się samotna, smutna i... dopadła ją jej szara rzeczywistość.
Znowu była głodna i brudna, siedząc pod jakąś knajpą. Daleko od domu.
Piper McLean długo ociągała się, zanim wstała z ziemi. W końcu głód wziął panowanie nad jej podświadomością. Wstała powoli i natychmiast zgięła się w pół. Nie sądziła, że po nocy na ulicy jej żołądek będzie tak głodny, że zacznie wymiotować śliną.
Nie sądziła, że może być jeszcze gorzej. Nagle z ciemnych chmur na niebie zaczęły spadać krople wody. Zaczęła się burza.
Teraz Pipes naprawdę musiała pójść do tego obskurnego miejsca na drugim końcu ulicy, żeby przeżyć kolejny dzień.
Zarzuciła brudny kaptur na głowę i zrobiła kilka pijanych kroków w stronę budynku. Już będąc na schodach czuła zapach spalonych frytek, które nawet w takim stanie dla dziewczyny wydawały się niebem w gębie.
W środku pub wyglądał jeszcze bardziej obskurnie, niż na zewnątrz. Wiele małych stoliczków zajmowało prawie całą powierzchnię klubu, rozlany sos tacos na jednym oknie oraz brudna podłoga odpychały większość ludzi, którzy tam wchodzili.
W kącie, przy kawie siedziały dwie kobiety w podeszłym wieku i kiedy tylko Piper znalazła się w drzwiach zaczęły między sobą szeptać coś o "nastoletnich narkomanach". Dziewczyna udała, że nie usłyszała tego i natychmiast wzięła się za doprowadzanie się do porządku. W ten sposób chciała okazać, że jest normalna. Nawet przeczesała włosy dłonią.
Młoda dziewczyna, może kilka lat starsza od Pipes, stała za barem i żuła gumę balonową stukając w blat.
- Co chcesz? - zapytała, mierząc młodszą dziewczynę wzrokiem.
- Cokolwiek - powiedziała sennie Piper, oglądając skąpe menu.
- Zdecyduj się, dziewczyno - syknęła niebieskowłosa, przewracając oczami i patrząc na swoje paznokcie. Piper westchnęła i sięgnęła do kieszeni. Wyciągnęła kilka monet.
- Poproszę frytki - zdecydowała. - Wystarczy?
Nie była pewna, czy miała wystarczająco dużo pieniędzy na jedzenie. Niebieskowłosa otworzyła usta, żeby zaprzeczyć, kiedy obok Piper pojawił się chłopak w ciemnych okularach.
- Za zapłacę - zaoferował, klaszcząc w dłonie. Zamrugał do dziewczyny za ladą, która posłała mu dziwne spojrzenie.
- Okej - powiedziała po chwili zaskoczenia. - Chcesz duże czy małe?
Młoda McLean nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. W końcu, to, czy tego dnia będzie cokolwiek jeść zależało od tego faceta obok niej.
- Duże, jeśli to nie kłopotliwe...
- Oczywiście, że nie - zaśmiał się chłopak, ściągając okulary z nosa. Jego twarz wyglądał niemal chłopięco.
Głodna dziewczyna znowu nie miała pojęcia, dlaczego wszyscy chcą jej dogodzić. Dobra, nie do końca wszyscy. Zazwyczaj tylko chłopcy, chociaż zdarzało się, że dziewczęta także do niej lgnęły.
Usiadła w najbardziej odludnym miejscu w pubie. Niestety, przystojniak z baru nie chciał jej zostawić i poszedł za nią.
- Cześć - powiedział w końcu patrząc jak je zamówione przed chwilą jedzenie.
Piper podniosła głowę i oblizała opuszki palców zanim odpowiedziała.
- Cześć - powiedziała niepewnie. - Dzięki.
Chłopak skinął głową z zadowoleniem. Położył swoje okulary przeciwsłoneczne na stole.
- Nie ma za co - uśmiechnął się - lubię pomagać ślicznym dziewczętom.
Piper poczuła, że się rumieni. Natychmiast przywołała się do porządku.
- Em... dzięki - powiedziała, zwieszając głowę.
- Hej, dlaczego ta ślicznotka jest smutna? - zapytał, chwytając ją za podbródek i zmuszając, by na niego spojrzała.
- Po prostu... - odpowiedziała z udawanym rozczarowaniem. - Tęsknię za rodziną, dom jest daleko i...
Nie musiała mówić więcej. Mężczyzna puścił jej podbródek. Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Pożyczę ci swój samochód - sięgnął do swojej kieszeni i wyciągnął z niej parę kluczy. Rzucił je na stolik. Piper aż zaniemówiła.
- Wcale nie musisz tego robić - powiedziała.
Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Powiedziałem, że lubię pomagać ładnym dziewczętom - odparł, kiwając głową, żeby zachęcić ją, żeby przyjęła jego pomoc. Dziewczyna skończyła jeść jeszcze tylko swoje frytki i zanim wyszła z klubu, spojrzała po raz ostatni na chłopaka, który jej w pewien sposób pomógł.
Przeraziła się widząc, że był wpatrzony w nią jak w obrazek i wydawało się, że chciałby spełnić każde jej życzenie. Pewnie był nawet skłonny skoczyć dla niej w ogień.
Widząc to, Piper tylko przyśpieszyła tempo i opuściła pub szybkim krokiem. Tuż przed budynkiem klubu stał samochód, może BMW, ale dziewczyna nie znała się na markach aut. Ten wyglądał świetnie, kusząco oraz trochę zbyt wyzywająco. Ludzie, którzy mogliby ją zobaczyć za kółkiem mogliby pomyśleć, że ukradła ten samochód.
Przez kręgosłup ciemnowłosej dziewczyny przeszedł dreszcz, jak gdyby setka maleńkich mrówek przeszła się po plecach.
Przecież ona ukradła ten samochód. Nikt dobrowolnie nie pożyczyłby jej czegoś takiego. Zauważyła coś dziwnego. Odkryła jedne puzzel układanki.
Nadal nie miała jak wrócić do domu, więc nie zamierzała rezygnować z taniego środka transportu.
Niestety, kiedy tylko wsiadła do środku i przekręciła kluczyk w magazynku, ktoś wybiegł z pubu. Zaczął wrzeszczeć na całe gardło jedno słowo, a między czasie, żeby popatrzeć zebrali się także pozostali klubowicze.
- Złodziej! Złodziej!
Piper nie obróciła się, żeby zobaczyć, kto tak krzyczy. Nacisnęła na pedał gazu i samochód ruszył.
Zostawiła za sobą problemy i konsekwencje jej działań, które na pewno poniesie w najbliższym czasie.
o---o---o---o---o---o---o---o---o---o
Okej, nie mam pojęcia, co to jest. Po prostu czekam na komentarze. I propozycje, co mogę zrobić z Piper w "
Coś". Prawdopodobnie
coś złego, ale czekam na pomysły. Wcielę w opowiadanie te najciekawsze :-)