Panie i panowie! Po ponad pół roku przerwy napisałam to... Prawdziwe Zapomniane powracają! Jestem tym taka podjarana... pamięta ktoś może, na czym skończyła się akcja? Bodajże na podróży Rachel do Obozu Jupiter, z tego, co pamiętam... zdecydowałam, że nie będę jej tu pisać, bo to by trwało wieki xD
Przepraszam, że rozdział taki krótki ):
___________________________________________________
- Pss... - syknęła Annabeth, potrząsając delikatnie Percym. - Patrz, co znalazłam.
Córka Ateny sprowadziła ze swojego domku mnóstwo starych ksiąg do trójki, by ze swoim chłopakiem poszukać w nich informacji na temat potwora, który od jakiegoś czasu po Obozie Półkrwi.
Percy zasnął już niedługo po rozpoczęciu poszukiwań, za to Annabeth wytrwała dzielnie do trzeciej w nocy.
Percy nic nie robił sobie z pobudki, tylko nadal spał jak suseł. Blondynka nim potrząsnęła, tym razem z całej siły. Nic.
Zdając sobie sprawę, że zwykłe trzęsienie nic tu nie zdziała, dziewczyna pochyliła się do poziomu śpiącego syna Posejdona - który leżał z głową na stole - i pocałowała go szybko w usta.
Percy zamruczał jeszcze pod nosem coś o smerfach w łazience, wiercąc się przy tym na krześle, aż w końcu otworzył oczy, które miały swoją zwykłą zieloną barwę, przypominającą morską toń. Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na Annabeth i wymamrotał coś na temat tego, jak całuje i gdy tylko zdał sobie sprawę, co powiedział, oblał się szkarłatnym rumieńcem i zaczął się wpatrywać intensywnie w swoje buty.
- No więc... co znalazłaś? - Zapytał , spoglądając przelotnie na otwartą stronicę książki. Niebieskim - tylko taki był w domku Posejdona - zakreślaczem zaznaczony był pewien fragment tekstu, jednak przez dysleksje i nikłe światło lampki nocnej nie umiał go sam odczytać.
Annabeth zrobiła dumną minę i wzięła księgę do rąk, uważając, żeby jej nie zniszczyć, czy coś w tym stylu.
- Potwór znany jest z tego, że swoje ofiary morduje niespostrzeżenie, ale boleśnie i makabrycznie. Nikt jak dotąd nie widział jego cielesnego wcielenia. Nazywa się go Da, albo Demionci - dziewczyna widząc, że głowa Percy'ego ponownie bezwładnie opadała, popchnęła go, żeby się rozbudził.
- Jest czwarta nad ranem... - jęknął chłopak.- Ann, czego ty ode mnie wymagasz..?
Annabeth nie przejęła się specjalnie sprzeciwem syna boga mórz i kontynuowała:
- Żaden żyjący nie zna jego prawdziwego imienia. Mówi się, że jest takie same, jak imię jego miecza. Istnieje tylko jeden sposób, żeby się go pozbyć. Trzeba wypowiedzieć jego imię.
W domku Posejdona zapadła głucha cisza. Nikt nie odważył się przez pewien czas poruszyć, albo odezwać. Można było usłyszeć nawet odgłosy lasu, do którego nie było jakoś specjalnie blisko. Dwójka półbogów
- Tylko to znalazłam - powiedziała po chwili milczenia blondynka, wypuszczając z cichym świstem powietrze. Nagle zdała sobie sprawę, jaka była senna. Wcześniej, gdy była pochłonięta poszukiwaniami choćby wzmianki o tajemniczym potworze, jakoś tego nie zauważała.
Nim zdążyła coś dopowiedzieć, co z resztą miało duże znaczenie dla dalszych wydarzeń, opadła ze zmęczenia na ramię chłopaka, który przed dosłownie sekundą znowu zapadł w sen.
* * *
- Och - sapnęła blondynka, budząc się opartą o tors syna Posejdona.
Bała się poruszyć w tej niezręcznej sytuacji, żeby nie obudzić chłopaka. Kiedy się na to ostatecznie zdecydowała, odkryła, że Percy wcale nie śpi.
- Która godzina? - Zapytała.
- Zdaje się, że będzie około dwunastej - odpowiedział, obojętnie spoglądając przez okno.
Burzliwie szare oczy Annabeth otworzyły się szeroko. Dziewczyna momentalnie wstała z krzesła na równe nogi.
- Czemu mnie nie obudziłeś?!
- Ann... - zaczął poważnie zielonooki - nie spałaś do późna. Sen był ci potrzebny...
Dziewczynie nie umknął fakt, że słowa wypowiedziane przez jej chłopaka nie pasowały do niego. To nie było w jego stylu.
Nim zdążyła coś odpowiedzieć, drzwi trójki otworzyły się na oścież. W wejściu stał przyrodni brat Annabeth, Malcolm.
- Chase, szukałem cię po całym Obozie - powiedział, sapiąc. Bez wątpienia naprawdę się nabiegał za siostrą. - Chejron zarządził grupowych i...
W tym momencie syn bogini mądrości zauważył, w jakim stanie była Annabeth. Jej blond włosy były w kompletnym nieładzie, wyglądem przypominały raczej gniazdo ptaków, a nie włosy. Pod oczami widniały ogromne śliwy.
- Co... co ci się stało? - Zapytał Malcolm zamiast tego, co miał przekazać Ann. Prawie natychmiast zapomniał treść wiadomości. Chłopak spojrzał z ukosa na stertę książek na biurku i prawie tak samo wielką walającą się pod nim. Domyślił się, że jego siostra musiała sterczeć nad nimi do późna.
* * *
- Zebrałem was, żeby... - zaczął tradycyjnie Chejron, spoglądając już zanudzonych grupowych.
Widząc ich nietęgie miny, natychmiast porzucił swoją zwykłą przemowę. - Kolejny atak.
Większość ze zgromadzonych Obozowiczów nagle się zainteresowało sprawę. Kilku z nich zerwało się na nogi, a Pollux z domku Dionizosa nawet zachłysnął się wodą z sokiem i dostał czkawki. Tylko Drew nadal ze znudzeniem przyglądała się swoim paznokciom.
- Tym razem domek Hekate - kontynuował centaur, przyglądając się grupowej dwudziestki. Ta skinęła smętnie głową. Jej kruczoczarne włosy były w takim samym nieładzie, co Annabeth chwilę wcześniej.
- Przebity mieczem nad jeziorem - dodała. - Zdążył się wykrwawić na śmierć, zanim nadeszła pomoc...
Szatynka otarła łzy z policzków wierzchem dłoni. Córka Ateny domyśliła się, że dziewczyna i jej przyrodni brat musieli mieć bardzo dobre relacje.
- Musimy być ostrożniejsi... - odezwał się Percy. - Niech lepiej uzbrojone i wyszkolone domki bronią tych słabszych...
Annabeth przeszył zimny dreszcz. Kolejne zdania tego dnia, które w żaden sposób nie pasowały do jej chłopaka. Nie mógł zmienić się z dnia na dzień, to oczywiste. Tylko... jak inaczej wyjaśnić to zachowanie?
- Jackson, nie walnąłeś się czasem gdzieś w ten pusty łeb? - Spytała kpiąco Clarisse. - Bo wielka szkoda, jeśli nie...
Percy puścił to mimo uszu i najwyraźniej wcale nie przejął się docinkami ze strony córki boga wojny.
- Proponuję dać domek Aresa na granicy, tam mogą się naprawdę przydać. Przecież ten stwór nie może się kryć w Obozie, musi pochodzić z zewnątrz.
.Wtedy jeszcze nikt ze zgromadzonych nie miał pojęcia, jak bardzo ta teoria okazała się być myląca...
___________________________________________________
Nie wyszedł nawet w połowie tak, jak miał wyjść... Nawet, jeśli teraz tego nie zauważacie, dopiero w tym rozdziale zaczyna się akcja xd To jest Percabeth, więc postanowiłam dać coś z nimi, bo od samego początku nic takiego nie było xPP
Myślę, że nawet jest okej i proszę o jakieś komentarze (:
PS: przepraszam za błędy, ale mimo starań dyslektyk pozostanie dyslektykiem... zwłaszcza, gdy ma ADHD i jest mną :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No wiesz... skoro już tu zajrzałeś/aś, to zostaw po sobie jakiś ślad, żeby Pani O'Leary mogła ci oddać tarczę albo coś.
Pamiętaj: Każdy komentarz karmi weną.