_____________________________________________________________
NICO
Byłem tak podekscytowany. Miałem iść z Sadie w tym dniu, bo wcześniej nie mogła.
Cóż, ale mój kochany kuzyn musiał przypadkowo wylać na mnie koktajl owocowy...
Cóż, ale mój kochany kuzyn musiał przypadkowo wylać na mnie koktajl owocowy...
- Percy! Cholera jasna! - Powiedziałem, patrząc na plamę napoju na mojej koszulce. - Mam iść na randkę, a ty tak bezczelnie zniszczyłeś mi koszulę tym cholernym koktajlem!
Percy parsknął.
Percy parsknął.
- Ty? Na randkę? Nie żartuj, stary - powiedział.
- Ja wcale nie żartuję! - Odparłem, oburzony.
- To z kim idziesz? - Spytał mnie, robiąc minę niewiniątka.
- Sadie Kane - wymamrotałem poirytowany. Popatrzył na mnie z niedowiarzeniem.
- Nie ma mowy. Nie chodzi mi o to, że cię nie poniżam czy coś, ale ta dziewczyna nie jest w twoim typie, prawda?
- Ej, potrafię być uroczy, wiesz? - Przeszedłem obok niego i wydąłem wargi.
- O bogowie, przepraszam to jest po prostu, tak... - spojrzał w dal. - Och, Annabeth mnie woła. Złapię cię później, stary.
Poklepał mnie po ramieniu i uciekł.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Czasami, naprawdę zaczynałem wierzyć, że jego życie w całości było poświęcone rujnowaniu mojego.
Pobiegłem z z powrotem do mojego domku tak szybko, jak tylko mogłem. Rzuciłem się na drzwi, szybko potrzebowałem nowej koszuli przez Jacksona. Tylko, na moje nieszczęście o te przeklęte drzwi opierała się Clarisse i jak tylko je otworzyłem upadła do tyłu. Bez tego bym nie zauważył córki Aresa. Jak to możliwe...?
Jej oczy spotkały moje.
- Och, Clarisse, co ty tu robisz? - Spytałem nonszalancko.
- Muszę znaleźć partnera do treningu. Wszyscy boją się ze mną walczyć - powiedziała.
- Co z Percym? - Zasugerowałem, jęcząc cicho. Nie miałem przecież zamiaru się spóźnić!
- Jest zajęty z Annabeth w swoim domku... - nie trzeba chyba chyba mówić, jakie wtedy miałem skojarzenia. Wzruszyłem ramionami.
- No cóż, przykro mi, ale mam randkę.
Clarisse przewróciła oczami.
- Ty? Masz randkę? Nico, rzuć te głupie wymówki. Poważnie, to jest denerwujące - chwyciła mnie za ramię i próbowała zaciągnąć na arenę.
- Hej! Mówię poważnie, Clarisse! Sadie będzie naprawdę zła, jak się spóźnię! - Protestowałem.
- Sadie Kane? - Zadrwiła Clarisse. - Och, proszę cię, ona nie jest w twoim typie.
Uniosłem ręce w powietrze.
- Daj spokój! Dlaczego nikt w tym głupim obozie nie chce mi wierzyć? - Clarisse prychnęła.
- Bo każdy wie, że jest dziewczyną Percy'ego, idioto.
- Co?! - Potknąłem się na kamieniu i wylądowałem płasko na ziemi.
- Nico, skończ ten cyrk...
- Zaraz, kto tak powiedział? - Zażądałem.
- Bracia Stoll - poinformowała mnie. - Oni mają też zdjęcia.
Wyjęła z portfela mały obrazek i wręczyła go mi. Patrzyłem na nie w szoku.
To było zdjęcie Percy'ego i Sadie, całowali się... Potem zwróciłem uwagę na koszulę. Był to zwykły czarny t-shirt, z białym dekoltem.
Sadie dała mi go kiedyś, mówiąc: "wyglądałby na tobie naprawdę uroczo."
Nie miałem serca jej wyrzucić, więc nosiłem ją czasami zamiast tej starej, bo niby dlaczego miałbym wyrzucać dobrą koszulę?
- Cholerni Stoll'owie - przekląłem pod nosem.
Zmiąłem obrazek w dłoniach. Oni na bank użyli Photoshopa, by zmienić twarz na Percy'ego i dopasować do niej kolor skóry. Z innego pola widzenia to naprawdę musiała być dobra plotka. To było naprawdę dobre.
- Hej! - zawołała Clarisse. - Zapłaciłam pięć drachm, aby to dostać!
Klepnąłem dłonią po mojej twarzy.
- Clarisse, to Photoshop. To tak naprawdę ja i Sadie.
- Och, proszę cię - odpowiedziała, uśmiechając się złośliwe. - Jesteś po prostu zazdrosny.
- Nie jestem.
- Jesteś.
- Nie jestem!
- Jesteś!
- Ej, co wy robicie? - Percy podszedł do nas, niosąc puszkę coli.
Annabeth stała po jego prawej stronie. Byli roześmiani i najwyraźniej świetnie się bawili. Podałem mu zdjęcie, które dała mi Clarisse.
- Czy wiesz coś o tym? - Zażądałem. Moja twarz była gorąca z gniewu, na pewno cała w kolorze szkarłatu. Uśmiechnął się do mnie, wziął łyk coli, i znowu spojrzał na zdjęcie.
Nagle jego oczy rozszerzyły się. Na przemian patrzył to na mnie, to na obrazek. Potem splunął colą na całą moją koszulę. Znowu.
- Co to, na Zeusa, jest? - Zrobił krok do tyłu i potknął się na kamyku. - Nico, nie mam absurdalnie nic z tym wspólnego.
Annabeth spojrzała na zdjęcie, potem na swojego chłopaka z niedowierzaniem.
- Percy, to nie jest dobre, jesteś dwulicowym oszustem! - Krzyknęła i uciekła.
- Annabeth, czekaj! - Syn Posejdona wstał i pokuśtykał za Annabeth, pewnie skręcił sobie kostkę, gdy upadł. Clarisse przewróciła oczami.
- Dobrze wiesz, że nie ma co się oszukiwać, Glonomóżdżku. - Patrzyłem na nią z niedowierzaniem.
- Czekaj, oni naprawdę nie wiedzieli? - Pokręciła głową.
- Wszyscy w Obozie, ale nie oni. Popytaj - odeszła, całkowicie zapominając o naszej walce.
Nie trzeba chyba dodawać, że było już późno.
Sadie zezłościła się na mnie za to, że kazałem jej tyle czekać. Carter opowiedział mi o tym, jak Sadie się na niego złościła za to, że powiedział, że nie pójdzie mnie szukać.
Próbowałem wytłumaczyć Sadie powód mojego spóźnienia, ale ona mi nie wierzyła.
- Ale Sadie! To prawda. Słuchaj, nie było to nawet zdjęcie twoje i Percy'ego - powiedziałem.
- Czekaj, jakie zdjęcie? - Pokazałem jej pomięte zdjęcie od Clarisse, które wziąłem z ziemi po akcji z Percym. Sadie uderzyła mnie w twarz.
- Ałła! Za co to? Ja nic nie zrobiłem!
- Za pozostawienie na mojej psychice blizny na całe życie - wymamrotała, rzucając mi z powrotem zdjęcie. Carter tylko poklepał mnie po ramieniu.
- Widzisz, to dziewczyna, tego nie ogarniesz - powiedział, wzdychając teatralnie. - Pogódź się z tym...
______________________________________________________________
Z dedykacją dla wszystkich. Dziękuję wam za te miłe słowa pod ostatnim Shotem :'D
- Ja wcale nie żartuję! - Odparłem, oburzony.
- To z kim idziesz? - Spytał mnie, robiąc minę niewiniątka.
- Sadie Kane - wymamrotałem poirytowany. Popatrzył na mnie z niedowiarzeniem.
- Nie ma mowy. Nie chodzi mi o to, że cię nie poniżam czy coś, ale ta dziewczyna nie jest w twoim typie, prawda?
- Ej, potrafię być uroczy, wiesz? - Przeszedłem obok niego i wydąłem wargi.
- O bogowie, przepraszam to jest po prostu, tak... - spojrzał w dal. - Och, Annabeth mnie woła. Złapię cię później, stary.
Poklepał mnie po ramieniu i uciekł.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Czasami, naprawdę zaczynałem wierzyć, że jego życie w całości było poświęcone rujnowaniu mojego.
Pobiegłem z z powrotem do mojego domku tak szybko, jak tylko mogłem. Rzuciłem się na drzwi, szybko potrzebowałem nowej koszuli przez Jacksona. Tylko, na moje nieszczęście o te przeklęte drzwi opierała się Clarisse i jak tylko je otworzyłem upadła do tyłu. Bez tego bym nie zauważył córki Aresa. Jak to możliwe...?
Jej oczy spotkały moje.
- Och, Clarisse, co ty tu robisz? - Spytałem nonszalancko.
- Muszę znaleźć partnera do treningu. Wszyscy boją się ze mną walczyć - powiedziała.
- Co z Percym? - Zasugerowałem, jęcząc cicho. Nie miałem przecież zamiaru się spóźnić!
- Jest zajęty z Annabeth w swoim domku... - nie trzeba chyba chyba mówić, jakie wtedy miałem skojarzenia. Wzruszyłem ramionami.
- No cóż, przykro mi, ale mam randkę.
Clarisse przewróciła oczami.
- Ty? Masz randkę? Nico, rzuć te głupie wymówki. Poważnie, to jest denerwujące - chwyciła mnie za ramię i próbowała zaciągnąć na arenę.
- Hej! Mówię poważnie, Clarisse! Sadie będzie naprawdę zła, jak się spóźnię! - Protestowałem.
- Sadie Kane? - Zadrwiła Clarisse. - Och, proszę cię, ona nie jest w twoim typie.
Uniosłem ręce w powietrze.
- Daj spokój! Dlaczego nikt w tym głupim obozie nie chce mi wierzyć? - Clarisse prychnęła.
- Bo każdy wie, że jest dziewczyną Percy'ego, idioto.
- Co?! - Potknąłem się na kamieniu i wylądowałem płasko na ziemi.
- Nico, skończ ten cyrk...
- Zaraz, kto tak powiedział? - Zażądałem.
- Bracia Stoll - poinformowała mnie. - Oni mają też zdjęcia.
Wyjęła z portfela mały obrazek i wręczyła go mi. Patrzyłem na nie w szoku.
To było zdjęcie Percy'ego i Sadie, całowali się... Potem zwróciłem uwagę na koszulę. Był to zwykły czarny t-shirt, z białym dekoltem.
Sadie dała mi go kiedyś, mówiąc: "wyglądałby na tobie naprawdę uroczo."
Nie miałem serca jej wyrzucić, więc nosiłem ją czasami zamiast tej starej, bo niby dlaczego miałbym wyrzucać dobrą koszulę?
- Cholerni Stoll'owie - przekląłem pod nosem.
Zmiąłem obrazek w dłoniach. Oni na bank użyli Photoshopa, by zmienić twarz na Percy'ego i dopasować do niej kolor skóry. Z innego pola widzenia to naprawdę musiała być dobra plotka. To było naprawdę dobre.
- Hej! - zawołała Clarisse. - Zapłaciłam pięć drachm, aby to dostać!
Klepnąłem dłonią po mojej twarzy.
- Clarisse, to Photoshop. To tak naprawdę ja i Sadie.
- Och, proszę cię - odpowiedziała, uśmiechając się złośliwe. - Jesteś po prostu zazdrosny.
- Nie jestem.
- Jesteś.
- Nie jestem!
- Jesteś!
- Ej, co wy robicie? - Percy podszedł do nas, niosąc puszkę coli.
Annabeth stała po jego prawej stronie. Byli roześmiani i najwyraźniej świetnie się bawili. Podałem mu zdjęcie, które dała mi Clarisse.
- Czy wiesz coś o tym? - Zażądałem. Moja twarz była gorąca z gniewu, na pewno cała w kolorze szkarłatu. Uśmiechnął się do mnie, wziął łyk coli, i znowu spojrzał na zdjęcie.
Nagle jego oczy rozszerzyły się. Na przemian patrzył to na mnie, to na obrazek. Potem splunął colą na całą moją koszulę. Znowu.
- Co to, na Zeusa, jest? - Zrobił krok do tyłu i potknął się na kamyku. - Nico, nie mam absurdalnie nic z tym wspólnego.
Annabeth spojrzała na zdjęcie, potem na swojego chłopaka z niedowierzaniem.
- Percy, to nie jest dobre, jesteś dwulicowym oszustem! - Krzyknęła i uciekła.
- Annabeth, czekaj! - Syn Posejdona wstał i pokuśtykał za Annabeth, pewnie skręcił sobie kostkę, gdy upadł. Clarisse przewróciła oczami.
- Dobrze wiesz, że nie ma co się oszukiwać, Glonomóżdżku. - Patrzyłem na nią z niedowierzaniem.
- Czekaj, oni naprawdę nie wiedzieli? - Pokręciła głową.
- Wszyscy w Obozie, ale nie oni. Popytaj - odeszła, całkowicie zapominając o naszej walce.
Nie trzeba chyba dodawać, że było już późno.
Sadie zezłościła się na mnie za to, że kazałem jej tyle czekać. Carter opowiedział mi o tym, jak Sadie się na niego złościła za to, że powiedział, że nie pójdzie mnie szukać.
Próbowałem wytłumaczyć Sadie powód mojego spóźnienia, ale ona mi nie wierzyła.
- Ale Sadie! To prawda. Słuchaj, nie było to nawet zdjęcie twoje i Percy'ego - powiedziałem.
- Czekaj, jakie zdjęcie? - Pokazałem jej pomięte zdjęcie od Clarisse, które wziąłem z ziemi po akcji z Percym. Sadie uderzyła mnie w twarz.
- Ałła! Za co to? Ja nic nie zrobiłem!
- Za pozostawienie na mojej psychice blizny na całe życie - wymamrotała, rzucając mi z powrotem zdjęcie. Carter tylko poklepał mnie po ramieniu.
- Widzisz, to dziewczyna, tego nie ogarniesz - powiedział, wzdychając teatralnie. - Pogódź się z tym...
______________________________________________________________
Z dedykacją dla wszystkich. Dziękuję wam za te miłe słowa pod ostatnim Shotem :'D
Super :D
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 <3 <3 Kocham :* Czekam oczywiście na więcej !!!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://oboz-herosow-dom-hadesa.blogspot.com/?m=1