Podczas bitwy o sztandar zginął jeden obozowicz, ściślej mówiąc, obozowiczka. Nikt jednak z jakiejkolwiek drużyny nie przyznaje się do faktu, że przebił ją na wylot i zostawił ją nabitą na włócznie w środku lasu, na dodatek u żadnego obozowicza nie brakuje broni. Jedyna odpowiedz jaka się nasuwa Chejronowi, to fakt, że to żaden z obozu czyli wróg. Ale kto? Doszło też do innej sytuacji: dwa dni temu chłopak od Apolla został znaleziony we własnym łóżku, w plamie krwi, najprawdopodobniej został zasztyletowany. Kto to robi? Po co? To pytania które zadaje sobie teraz każdy obozowicz.
* * *
Dwudziesta trzecia w nocy, do domku Ateny niczym cień wchodzi człowiek. Nie, to nie jest człowiek. To bezcielesna istota, demon.Czarnowłosa dziewczyna siedzi przy biurku i energicznie coś rysuje. Nie słyszy kroków, bo nikt nie chodzi. Stwór unosi się dwa cale nad podłogą. Bezcielesny demon w ręku dzierżawi miecz. Nie, nie w ręku on unosi się w powietrzu.
Pół minuty, wrzask i dziewczyna ginie. Wszystkie dzieci Ateny gwałtownie zostają obudzone.
Oto, co widzą: swoją siostrę pochyloną nad kartką i z jej głowy kapią krople czerwonej krwi. Została przebita na wylot, a w czaszce wciąż tkwi spiżowa broń. Kilka zduszonych okrzyków, a ktoś woła: gdzie jest Chejron?!
Tylko Annabeth podeszła na tyle blisko, by móc wyciągnąć spod niej kartkę z rysunkiem. Na nim był potwór jakiego w życiu nie widziała. Był praktycznie mgłą uformowaną niezdarnie w iście prymitywny kształt.
* * *
- Kolejne morderstwo Chejronie - oznajmiła Chase.
- Kto tym razem? - spytał Chejron.
- Alice Win - odparła - córka Ateny.
- Jak to się stało? - Chejron drążył temat dalej.
- Nie mamy pojęcia, wszyscy spali - odpowiedziała niezbyt dumna z tego faktu. - Ale narysowała to.
Podała Chejronowi dzieło Alice, ten sam na którym był ów potwór.
Rysunek był nico rozmazany przez krew córki Ateny, ale dalej był wystarczająco wyrazisty.
Widząc stwora jaki był na obrazku centaur westchnął.
Rysunek był nico rozmazany przez krew córki Ateny, ale dalej był wystarczająco wyrazisty.
Widząc stwora jaki był na obrazku centaur westchnął.
- Myślałem, że to coś będzie jeszcze przez parę dobrych tysiącleci gotować się w Tartarze... - mruknął do siebie, a Annabeth dopiero teraz zauważyła, że Chejron wyglądał naprawdę staro.
- Co to jest? I skąd Alicja wiedziała, że to on? - Spytała na dobre zaciekawiona.
- Och, to nie ma nazwy. Imię może otrzymać tylko cielesny potwór, ale w tych czasach nazywacie coś takiego demonem - odparł. - Ale jeśli chodzi o Alicję... Ona była uważana za nie zdrową na umyśle i dobrze o tym wiesz. Bardzo możliwe, że miała wizję i postanowiła nam to przekazać jako jego owy portret.
- Ale Chejronie... - zaczęła Annabeth - jeśli nie ma imienia... To jak mamy na to mówić? Bo, potwór można powiedzieć na każdego potwora...
- Otóż to - podsumował Chejron - to ono sprawia, że my, pół-potwory stajemy się prawdziwymi potworami. Centaury, cyklopi, hydry, sfinksy i inne postacie nie widoczne, a przynajmniej tak czy inaczej dla zwykłych śmiertelników...
Ni stąd, ni zowąd, nagle otworzyły się na oścież i do pokoju wpadł Percy wywijając Orkanem, za nim wbiegła do Wielkiego Domu krótko obcięta szatynka z miodową cerą i żrąco niebieskimi oczami. Miała wyciągnięty złoty sztylet.
- Co się stało? - Spytała Annabeth, gdy zdołała wszystko ogarnąć w swoim umyśle - I Glonomóżdżku... kto to jest?
- Eee... To jest Helen - przedstawił dziewczynę - a stało się to, że kolejny obozowicz został zamordowany, lecz tym razem ktoś to widział. Mówi, że widział sam napięty łuk z strzałą na cięciwie oraz na około była mgła. Chejronie, kto to może być?
- Och, właśnie rozmawiałem o tym z Annabeth, to pierworodna wersja potwora, dusza albo demon. Powinien smażyć się w Tartarze jeszcze przez dobre stulecia lub tysiąclecia - niczym na zakończenie przeklną pod nosem po staro grecku.
- No dobrze, ale jak się nazywa? - spytał Percy.
- Rzecz w tym Glonomóżdżkum, że tak owego imienia to on nie posiada - wtrąciła Ann.
- Demionci... - mruknęła Helen a Annabeth podniosła pytająco prawą brew - u nas to określenie znaczy "bezcielesny".
- Jak u "was"? - spytał Percy, a Annabeth wygląda tak, jakby chciała krzyknąć "ja to miałam powiedzieć!", jednak w porę ugryzła się w język.
- Nie mam pojęcia - odparła szatynka wzruszając ramionami. - Nie pamiętam nic z przeciągu ostatnich dwóch dni...
- Czyli, że masz amnezje? - Zapytała córka Ateny, chcąc teraz wyprzedzić Percy'ego. Helen skinęła nieznacznie głową.
- Nie wiem. Nie znam się, ale to brzmi tak, jakbym to miała.
- Czy będziemy tu tak stać czy pójdziemy zobaczyć co zaszło? - Spytał Chejron znudzony już przysłuchiwaniu się rozmowie nastolatków.
- A jest jakieś inne wyjście? - spytała Annabeth.
- Tak, jeśli nie chcesz zniszczyć sobie psychiki - odparła Helen.
- Uwierz mi, widziałam martwą siostrę.
- Ktoś z domku Ateny został zamordowany? - Percy chyba spadł z Olimpu. To było tak oczywiste...
- Lepiej już chodzimy - Chejron uciął dyskusję.
Ktoś przeszył chłopaka dwoma strzałami. Jedna w serce, druga w głowę.
Ofiarą był Jack, syn Hermesa. Leżał na trawie w poplamionej krwią pomarańczowej obozowej koszulce i strzałą w głowie i klatce piersiowej.
Lepszej śmierci nie mógł po prostu sobie wymarzyć. Ciekawe, gdzie trafił... Mniejsza z tym. Widok był naprawdę przygnębiający.
Jakaś córka Hekate płakała, a druga (zdaje się córka Iris) próbowała ją udobruchać, ale nic z tego. Tamta nadal płakała, nawet zdaje się, że więcej.
Bosz. Wszystko poprawiam. xD Drugi rozdział zostanie połączony z trzecim, jeśli dobrze myślę. ;)
- Co to jest? I skąd Alicja wiedziała, że to on? - Spytała na dobre zaciekawiona.
- Och, to nie ma nazwy. Imię może otrzymać tylko cielesny potwór, ale w tych czasach nazywacie coś takiego demonem - odparł. - Ale jeśli chodzi o Alicję... Ona była uważana za nie zdrową na umyśle i dobrze o tym wiesz. Bardzo możliwe, że miała wizję i postanowiła nam to przekazać jako jego owy portret.
- Ale Chejronie... - zaczęła Annabeth - jeśli nie ma imienia... To jak mamy na to mówić? Bo, potwór można powiedzieć na każdego potwora...
- Otóż to - podsumował Chejron - to ono sprawia, że my, pół-potwory stajemy się prawdziwymi potworami. Centaury, cyklopi, hydry, sfinksy i inne postacie nie widoczne, a przynajmniej tak czy inaczej dla zwykłych śmiertelników...
Ni stąd, ni zowąd, nagle otworzyły się na oścież i do pokoju wpadł Percy wywijając Orkanem, za nim wbiegła do Wielkiego Domu krótko obcięta szatynka z miodową cerą i żrąco niebieskimi oczami. Miała wyciągnięty złoty sztylet.
- Co się stało? - Spytała Annabeth, gdy zdołała wszystko ogarnąć w swoim umyśle - I Glonomóżdżku... kto to jest?
- Eee... To jest Helen - przedstawił dziewczynę - a stało się to, że kolejny obozowicz został zamordowany, lecz tym razem ktoś to widział. Mówi, że widział sam napięty łuk z strzałą na cięciwie oraz na około była mgła. Chejronie, kto to może być?
- Och, właśnie rozmawiałem o tym z Annabeth, to pierworodna wersja potwora, dusza albo demon. Powinien smażyć się w Tartarze jeszcze przez dobre stulecia lub tysiąclecia - niczym na zakończenie przeklną pod nosem po staro grecku.
- No dobrze, ale jak się nazywa? - spytał Percy.
- Rzecz w tym Glonomóżdżkum, że tak owego imienia to on nie posiada - wtrąciła Ann.
- Demionci... - mruknęła Helen a Annabeth podniosła pytająco prawą brew - u nas to określenie znaczy "bezcielesny".
- Jak u "was"? - spytał Percy, a Annabeth wygląda tak, jakby chciała krzyknąć "ja to miałam powiedzieć!", jednak w porę ugryzła się w język.
- Nie mam pojęcia - odparła szatynka wzruszając ramionami. - Nie pamiętam nic z przeciągu ostatnich dwóch dni...
- Czyli, że masz amnezje? - Zapytała córka Ateny, chcąc teraz wyprzedzić Percy'ego. Helen skinęła nieznacznie głową.
- Nie wiem. Nie znam się, ale to brzmi tak, jakbym to miała.
- Czy będziemy tu tak stać czy pójdziemy zobaczyć co zaszło? - Spytał Chejron znudzony już przysłuchiwaniu się rozmowie nastolatków.
- A jest jakieś inne wyjście? - spytała Annabeth.
- Tak, jeśli nie chcesz zniszczyć sobie psychiki - odparła Helen.
- Uwierz mi, widziałam martwą siostrę.
- Ktoś z domku Ateny został zamordowany? - Percy chyba spadł z Olimpu. To było tak oczywiste...
- Lepiej już chodzimy - Chejron uciął dyskusję.
* * *
Na arenie zebrała się grupka gapiów chcących zobaczyć co się stało. Widok był makabryczny.Ktoś przeszył chłopaka dwoma strzałami. Jedna w serce, druga w głowę.
Ofiarą był Jack, syn Hermesa. Leżał na trawie w poplamionej krwią pomarańczowej obozowej koszulce i strzałą w głowie i klatce piersiowej.
Lepszej śmierci nie mógł po prostu sobie wymarzyć. Ciekawe, gdzie trafił... Mniejsza z tym. Widok był naprawdę przygnębiający.
Jakaś córka Hekate płakała, a druga (zdaje się córka Iris) próbowała ją udobruchać, ale nic z tego. Tamta nadal płakała, nawet zdaje się, że więcej.
____________________________________________________________
Bosz. Wszystko poprawiam. xD Drugi rozdział zostanie połączony z trzecim, jeśli dobrze myślę. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No wiesz... skoro już tu zajrzałeś/aś, to zostaw po sobie jakiś ślad, żeby Pani O'Leary mogła ci oddać tarczę albo coś.
Pamiętaj: Każdy komentarz karmi weną.