7.04.2015

Inna, a ta sama

Witajcie, amigos! Jestem, już jestem. A jeśli jesteście i wy - skomentujcie.
___________________________

Piper rozejrzała się po domku, oglądając ubrania ułożone według kolorów i starannie pościelone łóżka. Wszystko było w porządku, a jednak w chaosie. Jej myśli błądziły od śladu szminki na lusterku Georgii, po epickie mistrzostwa, po wszechświat, który toczył się za wolno, a jednak byt szybko, by zastanawiać się nad każdym krokiem.
Lacy siedziała na swoim łóżku, odwrócona do siostry plecami, cicha jak mysz polna. Zazwyczaj energiczna dziewczyna, gasła w oczach. Piper bolało coś od środka, nad czym nie potrafiła zapanować.
Zrobiła krok w stronę siostry, której spokoju nie zakłócił nawet charakterystyczny odgłos dżinsu ocierającego się o dżins; wręcz przeciwnie, schyliła się jeszcze bardziej.
 - Hej, Lacy... - Głos Piper był cichy. Lacy podniosła głowę, a wtedy grupowa zauważyła ślady łez na policzkach, których nie zdążyła ukryć.
 - Nie jesteś nią! Nigdy nie będziesz... - krzyknęła i wybiegła, a niewypowiedziane imię zawisła na długo w powietrzu.
Nie będziesz Sileną.
Jej siostra pragnęła jej powiedzieć, że nigdy nie będzie nią i nie będzie wymagać, by kochała ją tak samo.
Nie, to kłamstwo nie chciało przejść jej przez usta.
Bądź sobą, a będziesz mną - cichy głos przyprawiał ją o mdłości. Była zazdrosna, tak zazdrosna, że wmawiała sobie, że kiedyś będzie taka sama; ale ona była inna.
     Leo wyciągnął karteczkę spod łóżka Beckendorfa.
"Powiedz jej, że będzie mną." Zdenerwowany chłopiec zgniótł ją w kulkę i rzucił w kąt pokoju.
Gdzie się podział ten klucz... Reina znów zrobiła mu porządek taki, że był łudząco podobny do bałaganu.
Miał gdzieś słodkie wyznania miłości umarlaków, wystarczy, że widział nieszczęścia żywych. Takie drobiazgi po nieznajomym bracie nic mu nie mówiły. Wszyscy wspominali go tak promiennie, jakby wcale nie umarł i jego dziewczyna też. Chciał być jednym z tych, którzy by go żałowali. Ale on był znajomy; czuł jego zapach w swoim pokoju, jakby go dzielili między sobą - jednocześnie sprawiał wrażenie odległej zmarłej sławy, o których śmierci słychać w radiu, ale go nie znamy.
     Jason zastygł w bezruchu. Piper zacisnęła mu ręce na szyi i zdrętwiał.
Powiedz jej, że jest mną.
 - Jesteś nią - mruknął machinalnie. To głupie, że powtarzał przesłyszenia.
Dziewczyna pocałowała go. Czuł jej słone łzy na chłodnym policzku.
 - Nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No wiesz... skoro już tu zajrzałeś/aś, to zostaw po sobie jakiś ślad, żeby Pani O'Leary mogła ci oddać tarczę albo coś.
Pamiętaj: Każdy komentarz karmi weną.