EPILOG
Większość listów była od Merrill. Pisała mu o tym, jak odbudowuje Kirkwall, jak obcowisko się rozwija i jak próbowała nawiązać kontakt z kimś z Inkwizycji na temat jej Eluvianu – sprawy zaczęły wyglądać nieco bardziej obiecująco. Na ostatniej stronie zaczęła jednak pisać o magach, którym pomagała, a także o tym, że jeszcze ważniejsze stało się ich bezpieczeństwo, ponieważ obawiali się nowego Kręgu, który próbowała przywrócić niedawno wybrana Boska Victoria.
Dużo później mówiła o czymś magicznym, zwanym „Spacerem snów”, który, o ile Carver zrozumiał chaotyczny opis, mógł być elfim obrzędem.
Poniżej przez około sześć linijek wyglądało na to, że zaczynała, po czym skrupulatnie (jak na nią) wymazywała nagryzmolone słowa, zanim wreszcie zapisała:
Widziałam Hawke'a w Pustce. Myślę, że wciąż żyje. Powiedział mi, żebym ci nie mówiła, ale wiem, jak ciężko ci jest i uznałam, że byłoby to niesprawiedliwe. Nie sądzę, że nie powinno trzymać się sekretów przed ludźmi, na których nam zależy – oto, co Marethari –––
Będę próbować ponownie go znaleźć i pomóc mu wrócić do domu.
Carver długo wpatrywał się w te słowa, a potem jeszcze dwa razy przeczytał list, starając się pojąć – w końcu ruszył do jednego z magów Strażników, by zapytać ją o to. Powiedziała mu, że żadna fizyczna istota nie przetrwałaby Pustki, a jeśli jego brat był na tyle głupi, by próbować, to najpewniej wcieliłyby się w Koryfeusza i w najlepszym razie rozpocząłby następną Plagę. Elfka zaświadczyła, że to, o czym napisała Merrill, było niemożliwe.
Ale ona nigdy nie poznała brata Carvera.
Przez kilka następnych dni Carver żywił silną, nadzwyczajną nadzieję. Potem minął tydzień i ta nadzieja trochę przygasła. Minął kolejny miesiąc, przepełniony ciągłą modlitwą o Bethany, ojca, matkę, a teraz także brata.
Kiedy wrócił po kolejnej wyprawie na Głębokie Ścieżki, obolały i zdenerwowany faktem, że to nigdy nie miało końca, Nathaniel wsunął mu świstek w dłoń.
List od Merrill był maleńki, z szorstkimi plamami – prawdopodobnie śladami jej łez.
Tak mi przykro, Carverze. Myślę, że Pustka mnie oszukała. Robiła to już wcześniej. Byłam tak pewna, że to on. Czuję się okropnie, że ci o tym powiedziałam i dałam nadzieję.
Proszę, wybacz mi.
Tak bardzo chciałam, żeby była prawda. Wierzyłam w to.
Minęły miesiące odkąd jego brat odszedł, więc Carver nie porwał papieru na kawałki, ani nawet nie zgniótł go i nie wyrzucił. Złożył list i położył tam, gdzie inne i odpisał, zapewniając Merrill, że nigdy w to nie wierzył, więc nie było problemu.
Listy zaczęły pojawiać się coraz rzadziej, a Carver opracował dla siebie rutynę, która przywracała wszystko do normalności, która prawdopodobnie znajdowała się już bliżej niż dalej. Był Szarym Strażnikiem Carverem Hawke. Jego lojalność polegała na jego ślubach i misji.
Dni zaczęły się powoli zlewać w jedną brudną kałużę, aż pojawił się kruk, stukając w okno. Rzucił na niego poduszką i spróbował zasnąć, starając się zapomnieć, że wcześniej gorączkowo go oczekiwał. Ale on stukał, klekotał i łomotał, że w końcu Carver musiał wyskoczyć z łóżka.
Otworzył okno i zanim ponownie je zatrzasnął, odwiązał mały zwitek papieru od nogi ptaka. Kruk zaskrzeczał na niego i odleciał w noc.
List zalakowano pieczęcią Varrica, co nie układało się w żaden logiczny układ. Carver natychmiast chciał wrócić pamięcią do ostatniego razu, kiedy dostał list od Merrill, ale nie był w stanie sobie przypomnieć. Uświadomił sobie, że ma jeszcze jedną osobę, której naprawdę nie chce stracić, i wpadł w panikę.
Zapiski krasnoluda były przejrzyste i do rzeczy, nawet jeśli temat był kłopotliwy.
Juniorze,
Twój brat, ten uparty i fantastyczny drań, wciąż ma dramatyczne wyczucie czasu, które nawet przewyższa moje najlepsze zwroty akcji.
W końcu nie zginął. Znaleźliśmy go; wypadł z ostatniej szczeliny, tuż zanim Herold zdążył ją zamknąć.
Pomyślałem, że zechcesz wiedzieć.
-Varric
Pod nim podpięto kolejny kawałek papieru, cienki i skąpo zapisany dobrze znanym pismem.
Nie mogę uwierzyć, że nie zrobiłeś nic głupiego, kiedy mnie nie było.
Jestem tobą rozczarowany.
-Garrett
To ten drugi list okazał się bardziej przekonujący od pierwszego.
Ręce mu się trzęsły, gdy przenosił papier na kolana, a potem kładł na łóżku. Przeczesał włosy dłonią i przez chwilę starał się oddychać. Ulga była dwojaka – z jednej strony nie mógł uwierzyć, że jego brat znowu dokonał tego, co normalnie było nie do pomyślenia, a z drugiej był przerażony odkryciem swojego lęku o bezpieczeństwo Merrill.
Co on robił? Gdyby istniała jakaś szansa, że Merrill czuła to samo co on, co mogło być możliwe – niedawno dowody pokazały, że to nie całkowita mrzonka – wtedy Carver powinien coś z tym zrobić. Jeśli Garrett mógł przeżyć w Pustce, jakby to było nic wielkiego, Carver mógł przynajmniej powiedzieć dziewczynie, co do niej czuje.
Mentalna deklaracja natychmiast zderzyła się z możliwościami Carvera, który uświadomił sobie, że nie ma mowy, żeby to zrobił. Nie mógł jechać całą drogę powrotną do Kirkwall, ponieważ tu miał obowiązki Strażnika, których by nie porzucił (oni też nigdy by mu tego nie zrobili). Jedyne, co mógł zrobić, to napisać do niej list.
Prawdopodobnie powinien najpierw odpisać Garrettowi (cały ten powrót z martwych i tym podobne), ale Carver nie chciał przeczekać nowo odkrytej śmiałości. Jedyną dobrą rzeczą w listach było to, że mógł napisać wszystko, co chciał powiedzieć, nie gubiąc się w myślach, co stałoby się za jednym spojrzeniem wielkich zielonych oczu Merrill. Zajęło mu to pół nocy, ale był bardzo zadowolony z tego, co w końcu wysłał.
Merrill,
Mogę zgadywać, co powiedziała ci Isabela, gdy przybyłaś do Weisshaupt. Wiem, że ona wszystko upiększa, więc nie mogę powiedzieć, że to wszystko prawda, ale większość z tego z pewnością nią jest.
Miałaś rację.
Powinienem teraz powiedzieć, co mam na myśli. Jesteś niezwykła i każdy, kto myśli inaczej, jest skończonym idiotą. Chciałbym być z tobą – kimkolwiek, czymkolwiek mogę być dla ciebie jako Strażnik. Jeśli to tylko bycie przyjaciółmi i dotrzymywanie ci kroku, będę szczęśliwy. Jeśli coś więcej...
Jeśli coś więcej, napisz do mnie. Wyjedziemy gdzieś. Może w końcu wypijemy (ale nigdy, przenigdy nie Pod Wisielcem. Ludzie dalej kojarzą mnie tam z wybrykami Garretta).
-Carver
Merrill nie odpisała. Carver przeżył cały miesiąc bez żadnej wiadomości od niej, co nie było specjalnie zaskakujące, jak również od brata. Jedyna, jaka do niego dotarła (od najukochańszej niani-Aveline), zabolała jak sól wtarta w ziejącą ranę.
Nieważne, jak bardzo starał się zajmować swoje myśli i jak ciężko pracował, by znów stać się Strażnikiem, Carver czuł się nieszczęśliwy. Podejmował te rodzaje ryzyka, jakie nigdy nie kończyły się dobrze dla nikogo prócz jego brata. Wszystko, co Carver kiedykolwiek robił, było salwą porażek. Nawet jego cel – bycie Strażnikiem – było takie samo. Mógł zabić jak najwięcej mrocznych pomiotów, ale wciąż nie byłby w stanie całkowicie powstrzymać Plagi. W Thedas zawsze kryła się ciemność bez względu, co z nią robił. Carver zawsze odnosił porażkę.
Dobrze ponad miesiąc później przybył jego brat. Carver wciąż był niesłychanie zirytowany stanem swojego życia, więc ogólna fanfara podniesiona na wieść o przybyciu Bohatera Kirkwall (nawet Ruff porzucił go na chwilę, by rzucić się na sławnego brata Hawke’a) sprawiła, że zabrakło mu entuzjazmu.
Prawdopodobnie nie był to nawet rodzaj wizyty „dzięki Stwórcy, żyję!”, była raczej w stylu: „sprawdzam co tam u mojego beznadziejnego braciszka”.
Pomimo tak ponurego humoru czuł wdzięczność za życie Garretta. Nawet planował mu to powiedzieć, a przynajmniej wypomnieć głupotę pożegnalnej notatka, którą zostawił psu (oczywiście nie Carverowi), ale wyszedł za bramę i zobaczył stojącą tam Merrill.
– Pomyślałam, że list nie wystarczy – powiedziała, a jej policzki zarumieniły się aż do miejsca, w którym zaczynały się uszy. – Twój brat przyszedł ze mną... Wiem, że pewnie chcesz...
To nie tak, że Carver zamierzał jej przerwać, ale w chwili, gdy znajdowała się tuż przed nim nie mógł się powstrzymać. Zanim zrozumiał, co robi, był już w trakcie, a ona wciąż w środku zdania.
Ujął jej policzek i pochylił się, by ją pocałować. Merrill najwyraźniej nie miała nic przeciwko temu, chichotała przywarta do jego ust. Stanęła na palcach jego butów, próbując dorównać mu wzrostem. Owinęła ramiona wokół jego szyi, by się podciągnąć.
Podniósł ją w pasie i poczuł czubki palców balansujące na jego stopach. Ten kąt był o wiele lepszy do pocałunku, więc Carver wykorzystał go w pełni, a samotne dni, miesiące, lata, zdawały się topnieć – ponieważ istniała tylko Merrill, on i ten zapach dzikości, który wiecznie unosił się wokół niej.
_____________________________
poepilogowe wyjaśnienia:
KOT - dusza Andersa, kot czy...? nie wszystko da się logicznie wytłumaczyć; hej, to świat magii
elfka, którą zapytał Carver to VELANNA, nie mogłam oprzeć się i jej tu nie uwzględnić; przed edytowaniem tego teraz był to jednak jakiś bezosobowy mag, ale teraz nie mogłam sobie wyobrazić tam nikogo innego
NATHANIEL, dobry kolega, wspiera jego związek (niesamowity shipper i wie co nieco o elfkach...), nie no - za bardzo lubię Nathaniela, żeby go nie przywołać; był tu od początku, więc no
związek Hawke/ANDERS jest zdecydowanie jednostronny, chociaż jestem pewna, że gdyby nie Fenris, to nie byłby taki jednostronny - powiedzmy, że miał wielki potencjał, chemia, mięta, itd. tak 80% jednostronny
konflikt Fenrisa z DORIANEM dalej uznaję za bardzo zabawny pomysł
oczywiście jestem zdecydowanie za Carver/Merrill (ich rozmowy nawet kanoniczne są zbyt urocze, ej), Hawke/Fenris, Hawke/Anders, Velanna/Nathaniel; Alistair pozostał Szarym Strażnikiem, jest ojcem Kierana, Strażnik buja się prawdopodobnie gdzieś z Zevranem, Boską Victorią nie pamiętam kto jest (chociaż stawiam, że pewnie Leliana, ale nie jestem 100% pewna, pisałam to dwa lata temu)
jeśli mam być szczera to moje ulubione części DA to dwójka (pomimo jej wad wolę tamtych towarzyszy od Inkwizycji czy Początku) i Przebudzenie, które nawet nie jest pełnoprawną grą xD
teraz mogę umierać w spokoju :) :) :)