Osiemnastego sierpnia wszystkie dzieci Nemezis spoglądają na drzwi, które otworzyły się bez uprzedzenia. Nikt nie zapukał. Mają ochotę zemścić się za przerwaną grę w karty, bo teraz już nikt nie pamięta, kto wygrywał.
Mają w obozie reputację lekkomyślnych, ale pamiętliwych i niedających za wygraną. Ale czy nie przegrali już raz, cztery lata temu? Teraz mieliby świetnego grupowego, a nie nieokrzesaną Elysie, która wygląda, jakby zawarła pakt z diabłem.
Każdy w obozie ma swój talent, który ma w większości przypadków coś wspólnego z boskim rodzicem. Bracia Stoll otworzą wszystkie zamki, Clarisse jest świetna w rzucie oszczepem, a w czym był najlepszy on?
Nikt nie wiedział. Tylko ona.
Dziewczyna spogląda z pogardą na przybysza, który podchodzi do najbliższej ławki i wyciąga z biurka pełen stos papierków, które dla innych nie mają żadnego sensu. Tajemnicza postać wcale nie jest tak zagadkowa, kiedy jej włosy z ciemnego fioletu stają się powoli czerwone, kiedy ciężko siada na krześle.
Nikt jej nic nie mówi.
Zapada głęboka cisza, której nie mają ochoty przerwać nawet bliźniaczy chłopcy, którzy szastali plastikowymi reklamówkami.
Lou Ellen wspomina z goryczą chłopca o ciemnych oczach, które wyglądały dla niej jasno. A potem tylko jedno, kiedy drugie złożył w ofierze. Która matka wymaga, żeby dzieci pozbawiały się dla nich oczu? Czy Hekate jej by tak zrobiła...?
Towarzyszył jej w Armii Kronosa, przekonał ją do opuszczenia Obozu Herosów i domek Hermesa. Był tak bardzo przekonywujący, tak zawzięcie wierzył we własne słowa, że na policzkach Lou pojawiają się łzy smutku i żalu.
- To będzie nasz dom - mówił. - Matka nigdy nie otrzymała należnej jej czci. Zmienimy to!
Wolałaby stokrotnie pobyt na wyspie Kirke, przynajmniej jej siostra pokazałaby jej kilka przydatnych zaklęć i miała na kim ich próbować. Niestety, Percy Jackson i Annabeth Chase zniszczyli jej azyl, jej dom.
Potem przyszedł satyr, obiecując bezpieczeństwo i nowy dom.
Oczywiście, zanim przyprowadził ją do Long Island zapomniał dodać, że będzie zmuszona mieszkać w domu Hermesa.
Noami zazdrościła, że matka słyszy jej modlitwy. Że faworyzowała właśnie ją.
Miała ciemne oczy, i włosy ni to rude, ni czerwone, ni brązowe, ani blond. Pod wieloma względami przypominała Kirke, jej ukochaną córkę. Lou nie rozumiała, jakie to miało znaczenie. Noami zmierzyła ją wzrokiem.
Lou zobaczyła srebrną aurę, przyciągającą wzrok, majaczącą wokół jej siostry. Przed chwilą zaoferowała jej kuszącą propozycję, ale cena była zbyt wysoka.
- Możesz być wielką łowczynią, Lou. Wystarczy wyrecytować śluby.
To ostatnie słowa jakie słyszała od swojej przyćmionej zazdrością siostry, kiedy spotkały się twarzą w twarz w tunelu Lincolna. Po dwóch całkiem różnych stronach. Było zbyt późno, by mogła się jeszcze zastanawiać.
Lou Ellen wybrała Ethana Nakamura. I iluzję obietnicy świata z taką samą sprawiedliwością dla wszystkich.
Nienawidzi jak wszyscy widzą w niej zdrajcę. Kiedy widzi Clarisse patrzącą na nią z pogardą, ale czy Chris był lepszy tylko dlatego, że otrząsnął się wcześniej? Nie. Kiedy Drew opiera się chęci przyłożenia jej w policzek, kiedy Pollux zauważa ją idącą akurat przez ćwiczenia łucznicze Willa Solace. Już zaakceptowała zimny wzrok ludzi w domu Nemezis, kiedy czyta listy, których nie ma prawa widzieć nikt poza nią.
Oni nie powinni tak robić. To po części dzięki niej mogą cieszyć się własnych miejscem na ziemi... i obowiązek złożenia lewego oka w ofierze matce.
I tron z którego może ich sądzić.
Zaakceptowała wszystko, lecz nie brak obecności azjatyckiego chłopca z jego lśniącymi, czarnymi włosami i oczami. Tego, który nauczył ją sztuczek obrony bez pomocy magii. Pozostał po nim tylko proch jedwabnego całunu, który rozwiał się na cztery strony świata.
I przepaść w jej pamięci, która się nie schowa nigdy, zbyt głęboka.
Lou Ellen wybacza Percy'emu Jacksonowi wiele, ale nie to, że nie zapobiegł śmierci Ethana Nakamury.